środa, 28 maja 2014

Rozdział 10

`~ Oczami Lolly~`
- Justin otwórz drzwi! - krzyknęłam z kuchni, kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka. - Justin! - krzyknęłam ponownie, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Wytarłam ręce i sama podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam Austina z Ever. Rzuciłam się w ramiona brata.
- Cześć mała. - otarł swój nos o mój.
- Co tak długo? - przytuliłam Ever.
- Małe komplikacje, ale już jest dobrze. A Ty jak się czujesz? Jak noga? - patrzył się na mnie z troską.
- Dobrze, nic nie jest. - uśmiechnęłam się, nie chciałam, żeby brat się martwił o mnie. Minęły ponad dwa tygodnie i noga już się zrosła, a ja tylko lekko kulałam. Nawet nie było śladu na mojej głowie, gdzie miałam szycie. Kiedy weszli do środka,  ja weszłam ponownie do kuchni. Tam zobaczyłam Justin'a, który wyjmuje z lodówki butelkę wody mineralnej. 
- Hej piękna. - powiedział, kiedy zobaczył mnie, na co ja wywróciłam oczami. Podeszłam do stołu i kończyłam robić ciasto, nie zwracając uwagi no to, że Bieber jest w kuchni. Poczułam, że ktoś się o mnie otarł i objął od tyłu w tali. Tym ktosiem był oczywiście Justin.
- Zostaw mnie. - odsunęłam się od niego.  
- Lolly musisz się cały czas na mnie gniewać? - nie odpowiedziałam, tylko włożyłam ciasto do piekarnika. Justin podszedł do mnie i chwycił za rękę. - odpowiedz - zacisnął zęby.
- Może. - odparłam obojętnie. Czy on uważa, że nic się nie stało? To, że Jazzy jest jego siostrą to nie zmienia faktu, że wszytko jest okej. 
- Lolly pomóc Ci mo-może? - zapytała Ever, która weszła do kuchni. - To może ja wam nie będę przeszkadzać - mówiła wycofując się.
- Nie, nie przeszkadzasz. Justin właśnie szedł do Austin'a, prawda? - spojrzałam na niego, podnosząc brwi. 
- Mhmm... Później porozmawiamy. - wyszeptał mi do ucha i wyszedł. 
- Coś się między wam zmieniło prawda? - podeszła do mnie. 
- Tak jakby. Przejdziemy się? - spojrzałam na nią.
- Jasne. - posłała mi ciepły uśmiech. 
- To chodźmy. - zanim wyszłyśmy powiedziałam Austinowi, że jak nie wrócę za godzinę to ma wyłączyć ciasto. 
     Przechodząc obok parku ujrzałam jakąś parę siedząca na ławce. Byli tacy szczęśliwi... Zrobiło mi się trochę smutno i przyspieszyłam krok.
- Lolly... - Ever złapała mnie za rękę. - Co się stało?- spojrzałam na nią.
- Wszystko - wyszeptałam pod nosem. 
    Opowiedziałam Ever wszystko. Zaczynając od seksu, który był dla mnie wyjątkowy, a kończąc na tym, że niby jego siostra jest w ciąży... Uważałam, że powinna to wiedzieć, bo musiałam komuś to powiedzieć. I tak za długo trzymałam to w sobie... Chodziłyśmy niedaleko parku przez jakiś czas.
- Ever, dziękuję. - przytuliłam ją. - Mogę zostać sama? Leć do Austina. 
- Jesteś pewna? - spojrzała mi w oczy.
- Tak. Chcę pobyć sama. 
- No dobrze. 
     Kiedy odeszła szłam dalej, w kierunku centrum miasta. Po drodze kupiłam sobie lody. Jedną gałka o smaku pomarańczy, a drugą - wanilii. Słodycze prawie zawsze poprawiają mi humor. I tak było dziś. Na mojej twarzy pojawiał się lekki uśmiech, taki szczery. Kiedy byłam już w centrum, weszłam do mojego ulubionego sklepu z odzieżą. Chodziłam oglądając ubrania. Było ich wiele. Spodobała mi się jedna sukienka. Krótka, obcisła, czarna z koronką i odkrytymi plecami. Od razu wzięłam swój rozmiar i poszłam do przymierzalni. Kiedy obejrzałam się w lustrze trochę byłam na siebie zła, że się zaniedbałam. Wyglądałam jak jakaś dziewczyna z depresją. Rozpuściłam włosy... Przymierzyłam sukienkę i podobała mi się jeszcze bardziej. Przebrałam się w swoje ubrania. Podeszłam do kasy.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do sprzedawczyni, która obsługiwała mnie już wiele razy. - Czy mogłaby Pani zapisać tą sukienkę na mój rachunek? - niestety, ale nie miałam przy sobie takiej kwoty, ponieważ nie sądziłam, że wpadnę tu. 
- Dzień dobry. Oczywiście. - odesłała mi uśmiech. 
- Dziękuję. - młoda blondynka zaczęła pakować sukienkę i zapisała na mój rachunek kwotę stu dwudziestu złotych. - Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do zobaczenia. - wzięłam torbę i wyszłam ze sklepu. Nie miałam ochoty chodzić po innych sklepach, więc zadzwoniłam po Austina czy mógłby po mnie przyjechać. Brat powiedział, że nie jest pewien czy się wyrobi, bo musi załatwić sprawy związane z przyjazdem. No dobra przejdę się, świeże powietrze dobrze mi zrobi. 
     Szłam spacerem, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy z każdym krokiem większy. Nagle zobaczyłam jadące czarne BMW, które zwalniało zbliżając się do mnie. Czarne BMW... Cholera! Przecież to samochód Justin'a... Zatrzymało się przy mnie. Nagle odsunęła się się szyba. Ujrzałam Justin'a. 
- Wsiadaj. - przechylił się, aby otworzyć drzwi pasażera.
- Dzięki, przejdę się. - spojrzałam mu w oczy, ożeż te oczy. Rozpływam się... Stop. Koniec. 
- Wsiadaj. - wydał rozkaz. - Mieliśmy porozmawiać. - wywróciłam oczami. 
- Ty może miałeś, ja nie. - powiedziałam oschle. Na te słowa wysiadł z samochodu i podszedł do mnie. Zbliżył się do mnie, że czułam jak oddycha. Czułam jego zapach, zapach świeżo wypranych ubrań oraz żelu pod prysznic. 
- Czemu Ty taka jesteś? - patrzył mi w oczy i czuje jego obecność na sobie.
- Jaka? 
- Taka zadziorna. - mruczał mi w twarz. Wzruszyłam ramionami. - Ale lubię to. Bardzo. - posłał mi chytry uśmiech. Rękę pokierował ku mojej tali i zaczął zbliżać swoje usta do moich. Kuźwa... On chce mnie pocałować. Po chwili poczułam jak składa lekki pocałunek. Po czym pocałunek stał się namiętny, a ja nie opierałam się. 





Hej ♥ 

Chciałam Was strasznie przeprosić za dłuugie opóźnienie z rozdziałem. Chodzi tu o to, że nie mam zbytnio czasu... ;x A to szkoła, a to były egzaminy to trucie dupy w szkole. Potem znowu w szkole trucie do tej pory, bo to ostatni rok i oceny trzeba ogarnąć. Albo jeszcze dokumenty do szkoły i badania. Na prawdę przepraszam... Ten rozdział pisałam ok. 5 razy i ta wersja chyba jest najlepsza, chociaż wiem, że krótka. Jeszcze raz przepraszam  <3
I jakbyście mogli to podajcie swoje ask'i, twitter'y, gg czy cokolwiek, bo nie wiem kogo powiadamiać o rozdziałach.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 9 cz.II + ważna notatka pod rozdziałem!

~`Oczami Lolly`~

    Ciemność. Nic więcej. Czy ja umarła...? Nie, słyszę jakieś głosy. Ech... Szkoda.... Moje oczy nie chciały się otworzyć... Nie mogłam niczym poruszać, tak jakbym była sparaliżowana... Słyszałam czyjąś rozmowę... Zaczęłam się w nią wsłuchiwać.
- Justin, no proszę Cie. Pomóż mi w tym przygotowywaniu pokoju dla dziecka. - słyszałam słowa jakieś dziewczyny. Czy to właśnie jest ta dziewczyna, ta cała Jazzy?
- No niech już będzie. Ale Jazzy pamiętaj, że musimy wszystko dokładnie wyjaśnić Lolly. - w głośnie Justin'a można było usłyszeć smutek?
- Dobrze, ale póki co ja już idę. Daj znak jak Lolly się obudzi.
- Okey. Pa
- Pa - poczułam jak Justin obejmuje moją dłoń. Czułam to ciepło, a także pocałunek złożony ma mej dłoni.
- Lolly... Skarbie proszę Cię daj mi jakiś znak, że żyjesz... - chciałam, ale to było strasznie trudne. - Poruszaj chociaż palcem. - myślisz, że tego nie próbowała?! Zresztą... Teraz skarbie, a kto tu będzie ojcem... Usłyszałam westchnięcie Justin'a.
- Dzień dobry. - słyszałam jakiś męski głos.
- Czy dobry to bym nie powiedział doktorze... - odezwał się Justin.
- Panna Lolly dała jakiś znak? - spytał doktor.
- Niestety nie...
- Musi być Pan dobrej myśli... - słyszałam jak drzwi się zamykają, zapewne lekarz wyszedł. Chciałam ruszyć chociaż jednym palcem, ale nie wychodziło mi...
    Po długim czasie próbowania poruszyć czymkolwiek ruszyłam małym palcem.
- Lolly?! Ty żyjesz! - słyszałam w głosie Justina radość, a po chwili wołanie lekarza. - Ona żyje! - słychać było głosy dochodzące zza drzwi. Zaśmiałam się w myślach. Po chwili poczułam światło w oczach. Mrugałam powiekami, widząc jakąś sylwetkę za mgłom.
- Witaj kochanie... - słyszałam Justin'a.
- Witamy wśród żywych. - mówił lekarz, chyba lekarz. Nie byłam co do tego pewna, bo widziałam za mgłą. Zaczęłam powoli wszystko widzieć. Czułam ból głowy i nogi. Spojrzałam na moją nogę, była w gipsie.
- Czemu mam nogę...?
- Miała pani wypadek. - przerwał mi lekarz. - Ma pani nie wielkie obrażenia jak na takie zderzenie. Miała pani dużo szczęścia. - uśmiechnął się do mnie młody lekarz, co Justina zdenerwowało. Widziałam to po Nim. - Musi pani teraz zostać na obserwacji. Zrobimy badania czy na pewno wszystko w porządku. Przepraszam, ale teraz muszę iść, życzę zdrowia. - doktor ponownie się uśmiechnął i wyszedł. Justin podszedł do łóżka i usiadł na krześle, które stało obok. Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Lolly... - złapał mnie za rękę - to nie tak... - wyszeptał.
- A jak?! - podniosłam głos i spojrzałam na niego - zaczęło nam się układać, a okazuje się, że będziesz ojcem. No po prostu super, pięknie... - po moim policzku spłynęła łza, szybko ją otarłam. Chciał mi je sam otrzeć, ale odepchnęłam jego rękę - Daj mi spokój... Wyjdź.
- Lol, proszę. - patrzył na mnie cały czas.
- Wyjdź!! - krzyknęłam, niemal, że wrzasnęłam, kiedy weszła pielęgniarka.
- Co to za krzyki? Proszę opuścić salę. - spojrzała na Justina.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, proszę wyjść. - Justin chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i musną mój policzek, po czym wyszedł. - No to tak, jestem Sara i wraz z doktorem się Tobą opiekować przez ten czas. - posłała mi uśmiech, odwzajemniłam go.
- A długo będę jeszcze tu leżeć?
- To zależy od wyników badań, które za chwilkę będziemy przeprowadzać. - kiedy wymówiła te słowa wszedł lekarz.
- Gotowa? - uśmiechnął się.
- Gotowa...

        - Nie, Austin uspokój się... Nie musisz przyjeżdżać. - Jaki mój brat potrafi być upierdliwy. Nie chciałam, żeby teraz wszystko rzucał i już wracał.
- Lolly, a jak to się stało?
- No biegłam w deszcz ze sklepu i samochód mnie potrącił... - musiałam mu skłamać, bo inaczej tym bardziej chciał by wracać.
- No okej, niech Ci będzie, ale i tak wracamy wcześniej niż planowaliśmy.
- Dobrze, Austin muszę kończyć. Pa, kocham Cię. - rozłączyłam się. Leżałam na łóżku szpitalnym i zastanawiało mnie czemu Justin zachowuje się tak jakby nic się nie stało.
Po chwili zza drzwi ukazał się Justin, który wszedł na sale z jakąś blondynką. To pewnie była ta cala Jazzy. Westchnęłam zła.
- Wyjdź mi stąd! - Krzyknęłam.
- Lolly, daj to wytłumaczyć.- Powiedział błagalnie Justin.
- Wypad! Idź pieprzyć się z tą całą Jazzy! - krzyczałam wściekła.
- Jestem jego siostra!- Krzyknęła Jazzy. Spojrzałam na nią, a  potem na Justin'a...


____________________________________________________________
Cześć. ♥
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. : | Rozdział krótki i do dupy. ;c 
Wiem, rozdział miał być dawno, ale zawsze co siadałam do rozdziału napisałam ze 2 zdania i traciłam wenę ;x  albo nie miałam kiedy, a to szkoła, egzaminy, sprawy rodzinne i prywatne życie. Za pewne przez to straciłam czytelników... ;x Ale postaram się teraz odnowić bloga, częściej pisać rozdziały i zyskać nowych czytelników i mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję, że jesteście ze mną. ♥
CZYTAM=KOMENTUJĘ 
`~ Shawty 

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 9 cz. I

Czytaj pod rozdziałem! + Przepraszam jak są błędy...
~`Oczami Lolly`~
Ciało Justin'a było takie przyjemne... Wtulałam się w nie z zamkniętymi oczami.
- Justin...?
- Hmm? - spojrzałam mu w oczy.
- Kocham Cię. - położyłam dłoń na jego policzku.
- Ja Ciebie też. - pocałował mnie w nos. Poczułam w środku coś dziwnego. Uczucie, którego jeszcze nie doznałam.

Ubrana podeszłam do okna. Robiło się już ciemno. Justin czegoś szukał w plecaku, a potem w biurku.
- Czego szukasz? - podeszłam do niego.
- Jakiejś wsuwki... - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po co ci?
- Otworze drzwi. - a no tak. Nawet o tym nie pomyślałam... Juss nie raz robił włamy to co ja się dziwię. A przecież ja mam wsuwki... Zdjęłam jedną i podałam mu.
- Proszę kochanie. - uśmiechałam się do niego.
- O, dzięki - pocałował mnie w policzek. Kiedy Juss otwierał drzwi ja spakowałam nasze rzeczy. - gotowe.- powiedział Justin kiedy drzwi już były otwarte.
- Szybko. - podeszłam do niego. On wziął swój plecak i wyszliśmy z klasy. Szkoła po zamknięciu wygląda dziwnie. Żadnych przepychanek, kłótni, zakochanych, a co najważniejsze nauczycieli.
- Muszę iść do dyżurki po klucze od szkoły. Poczekaj przy drzwiach od wyjścia.
- No okey... - zrobiłam smutna minę, a on pocałował mnie. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek rękoma jeżdżąc po jego karku.
- Leć... - szłam w kierunku drzwi odwracając się co jakiś czas. W pewnym momencie Justin zniknął. Poszedł na drugie piętro do dyżurki. Ja zeszłam na parter do głównych drzwi.

Gdy wraz z Justinem wyszliśmy ze szkoły złapała nas ochrona, Just wszystko im wytłumaczył. Był taki słodki kiedy był zdenerwowany. Uśmiechnęłam się przygryzając dolna wargę, według niego wyglądało to seksownie. Po chwili znaleźliśmy się w samochodzie, który jechał do mojego domu.
- Oj Justin, pomysły masz niezłe. - Zaśmiałam się cicho i musnęłam jego policzek.
- No co? Przecież jestem Justin Bieber, a On jak wiesz zawsze ma szalone pomysły. - Powiedział ze śmiechem . Uśmiechnęłam się lekko. Weszliśmy do domu słuchając muzyki i między czasie ją śpiewając z Juss'em.
Kiedy weszliśmy do domu Justin oparł mnie o ścianę składając mokre pocałunki na mojej szyi i dekolcie. Pocałował mnie namiętnie w usta po czym przygryzł dolną wargę. Palce wplątałem w jego włosy. Justin dłońmi błądził po moim ciele, kiedy jego dłonie dotarły do moich pośladków lekko je ścisnął. Jęknęłam mu w usta. Juju uśmiechnął się na ten dźwięk. Całowaliśmy się nachalnie, ale zarazem namiętnie. Lekko się ode mnie oderwał. Spojrzałam mu w oczy.
- Idę wziąć prysznic. - uśmiechnął się łobuzersko - Widzę Cię za 5 minut... - uśmiechnięta przytaknęłam głowa. Kiedy Justin poszedł poszłam do kuchni po wodę. Biorąc łyk zimnej wody usłyszałam dźwięk telefonu Juss'a. Wiem, że nie powinnam ale... No jestem ciekawska, chwyciłam za jego telefon i ujrzałam SMSa.

OD : Jazzy.
"Jestem w ciąży...Musimy się spotkać."

To po prostu utkwiło w mojej głowie rzuciłam jego telefon na stół i z łzach uciekłam z domu. Wybiegłam tak jak stałam. Biegłam przed siebie płacząc. Jeszcze do tego zaczął padać deszcz. Nie wiedziałam co z sobą począć...



Jak On mógł!? Nie rozumiem... Dupek! Co ja sobie myślałam. Chłopak, który mógł mieć nie jedną byłby ze mną. Zrobiłam z Nim mój pierwszy raz... Jestem naiwna. Zapewne bzyka każdą, która ma sztuczne cycki i opinię dziwki...
Chcąc przebiec na druga stronę drogi potrącił mnie samochód... Poczułam ból. Było ciemno, potem ból nasilił się i nic już nie pamiętałam...


Cześć. :)
Wiem rozdział denny i do tego krótki... ;C Dobra dzielę go na pół. Drugą część postaram się dodać jak najszybciej. 
Dziękuję, że w ogóle to czytacie i dochodzą nowi czytelnicy. Za wyświetlenia i komentarze również dziękuję.. ;* <3
Chcesz być powiadamiany o nowym rozdziale? Wejdź w zakładkę "informowani" i podaj swojego tt, ask ewentualnie gg (podając nazwę zapisz czy to ask czy tt).
CZYTAM = KOMENTUJĘ!!!

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 8

Czytaj pod rozdziałem.! Ważne... 

Występuje treść +18 ^^
Justin zbliżał się do mnie. Posyłał mi swój uśmiech, śnieżnobiały uśmiech.
- Justin! - było słychać głos mojego brata.
- Nosz kur... - Nie dokończył tylko musnął moje usta i zszedł na dół. Zaśmiałam się i rzuciłam się na łóżko. Podziwiałam sufit. Był piękny? Co ja gadam? Od kiedy sufit jest piękny? Co się ze mną dziele? Może lepiej wezmę prysznic. Tak, to będzie dobry pomysł. Poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam wodę. Kropla, po kropelce obmywała moje ciało. Po długim prysznicu poszłam spać.

~`Oczami Justin'a`~
- Czego kurwa?! - krzyknąłem schodząc na dół po schodach.
- Jednak wyjeżdżamy rano... - odezwał się Austin trzymając Ever za rękę.
- Spoko. - uśmiechnąłem się.
- Pilnuj jej... - Aus wstał i podszedł do mnie. Dał mi klucze i kartę kredytową. - Lolly zna pin.
- Bez obaw... - wziąłem od niego klucze i kartę. - Dobra ja idę do domu. Rano przyjadę i pojadę razem z nią do szkoły.
- Okey. - przybiłem z nim piątkę.
- Na razie - Powiedziałem wychodząc.
- Cześć. - Zamknąłem drzwi i szedłem w stronę domu. Mieszkałem dwa domy dalej, więc po paru minutach byłem już w domu. Od razu wyjąłem whisky - Jack'a Danielsa. Nalałem sobie w szklankę i poszedłem do łazienki. Nalałem wody do wanny i rozebrałem się. Wszedłem do wody. Piłem whisky i myłem się.
        Dźwięk budzika.... Nie lubię Go. To nie dla mnie wstawanie rano, ale no cóż. 6:30... Nie za rano? Ach tak. Szkoła... Wstałem i ubrałem się. Zjadłem na szybko płatki. Wziąłem plecak, kluczyki od samochodu. Wyszedłem z domu, wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu Austin'a i Lolly. Lada moment już tam byłem. Drzwi o tworzyła mi Lol.
- Cześć śliczna... - musnąłem ją w policzek.
- Hey. - była uśmiechnięta. Rzadko na mój widok. Brała coś? Nie... Nie Lolly.
- Humorek dopisuje? - wszedłem do środka.
- Brat wyjeżdża chata wolna... i jak tu się nie cieszyć? - spojrzała na mnie.
- Nie taka wolna... Ja Cię mam pilnować jak nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale nie jestem już dzieckiem. - mruknęła.
- Ale nieletnia.
- Jeszcze tylko trzy tygodnie - pokazała mi język.
- Masz wszystko? - było słychać Ever jak pyta się Austin'a. Przywitałem się z nimi i pomogłem im zapakować się do samochodu.
- Trzymaj się mała, jak coś dzwoń. - Austin przytulił Lolly. - A Ty nie brój. - podszedł do mnie.
- Ja? - uniosłem brwi. - Przecież jestem grzeczny.
- Bardzo. - powiedział sarkastycznie. Wsieli do auta i odjechali.
- Gotowa? - spojrzałem na Lolly.
- Na co? - patrzyła na mnie jak na wariata.
- Do szkoły?
- Miała nie iść... Brata nie ma to...- nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałem.
- Jedziesz i koniec. A teraz idź po rzeczy i jedziemy, bo się spóźnimy. Zrobiła to nie chętnie. Wsiałem do samochodu i czekałem na nią. W mgnieniu  oka już siedziała obok.

~`Oczami Lolly`~
- Lolly wstań. - usłyszałam głos Ever.
- No weeź... A miałam taki piękny sen.... - powiedziałam sennym głosem.
- O Justin'ie? - podeszła do okna i odsłoniła je.
- Nie? - skłamałam.
- Dobra, weź. Nie umiesz kłamać. - otworzyła moją szafkę z ubraniami szukając czegoś.
- Czego szukasz? - mówiłam wstając
- Twojego fioletowego sweterka...
- Na dolnej półce. - powiedziałam po szłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wyszłam. Ubrałam się po czym zeszłam na dół coś zjeść. Zjadłam kanapki, który zrobił Austin z Ever. Cały czas byli zabiegani. Kto zapukał do drzwi.
- Ja otworze! - podeszłam do drzwi z uśmiechem.
- Cześć śliczna... - to był Justin, musnął mój policzek.
- Hey. -uśmiechnęłam się promiennie i zaprosiłam Go do środka gestem ręki.
- Humorek dopisuje? - wszedł do środka.
- Brat wyjeżdża chata wolna... i jak tu się nie cieszyć? - spojrzała na niego.
- Nie taka wolna... Ja Cię mam pilnować jak nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale nie jestem już dzieckiem. - mruknęłam.
- Ale nieletnia.
- Jeszcze tylko trzy tygodnie - pokazałam mu język.
- Masz wszystko? - było słychać Ever jak pyta się Austin'a. Justin przywitał się z nim i pomógł im.
- Trzymaj się mała, jak coś dzwoń. - Austin przytuliłmnie. - A Ty nie brój. - podszedł do Juss'a.
- Ja? Przecież jestem grzeczny. - spojrzałam na niego
- Bardzo. - powiedział sarkastycznie Austin. Wsieli do auta i odjechali.
- Gotowa? - spojrzał na mnie Justin.
- Na co? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Do szkoły?
- Miała nie iść... Brata nie ma to...- nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwał.
- Jedziesz i koniec. A teraz idź po rzeczy i jedziemy, bo się spóźnimy. - Zrobiłam to co kazał nie chętnie. Zamknęłam dom na klucz i wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy i jechaliśmy do szkoły słuchając muzyki.
        - Nareszcie koniec lekcji. - westchnęłam kiedy w końcu z Justin'em opuszczaliśmy szkołę.
- Lolly nie marudź. - powiedział Justin.
- I kto to mówi? - spojrzałam na niego.
- Ja tam miałem udany dzień w szkole. Nie mogę narzekać. - posłał mi swój łobuzerski uśmiech.
- Tak a co takiego się działo? - spytałam ciekawa.
- No wiesz ty byłaś w szkole i to mi wystarcza.
- aww jesteś taki słodki.
- Nie jestem słodki - powiedział oburzony.
- Jesteś, Justin.
- Niech ci będzie - wywrócił oczami i złapał mnie za rękę. Kiedy mieliśmy już wsiadać do samochodu przypomniałam sobie, że zostawiłam telefon w sali od biologii.
- Justin muszę wrócić się do szkoły zostawiłam tam mój telefon.
- Dobra. Idę z Tobą. - poszliśmy do klasy. 
       - Masz ten telefon? - spytał się Justin
- Tak mam możemy iść. - kiedy chcieliśmy wyjść z sali okazało się że drzwi sa zamknięte. Justin próbował za wszelką cenę je otworzyć, ale na marne. Zaczęłam panikować. Podeszłam do tych głupich drzwi i ciągnęłam do siebie ile miałam sił, ale nic z tego.
- Wygląda na to, że ktoś nas zamknął - powiedział szatyn.
- Pewnie sprzątaczka - ponownie podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie walić pięściami. Miałam skrytą nadzieje, że ktoś nas usłyszy i wypuści. Zrezygnowana spojrzałam na zegar który był w klasie. Była godzina 16:14. W szkole prócz sprzątaczek nie ma nikogo. Być może ich też już nie.
       Czas leciał strasznie szybko. Była już 19 a ja i Justin nadal siedzieliśmy w szkole. Robiłam się głodna, chciałam już wziąć prysznic. I najlepiej iść spać. Nagle wpadłam na pomysł. kurde przecież możemy po kogoś zadzwonić
- Justin?! Przecież możemy po kogoś zadzwonić.
- Lolly nie ma tutaj zasięgu. Jesteśmy uwięzieni. - westchnęłam zrezygnowana. Jaki pech. Za co mi się to przydarza? 
       Siedziałam spokojnie na podłodze przy ścianie z Justinem patrząc w niewiadomy punkt kiedy nagle poczułam jak ktoś całuję moje ramie. Jego pocałunki robiły się coraz bardziej namiętne. Odwróciłam się twarzą do niego i spojrzałam w jego oczy.



- Justin co ty robisz?
- Całuję cię. Nie widać? - powiedział po czym znów zaczął mnie całować, ale tym razem po szyi.
- Prz-przestań - powiedziałam odpychając go od siebie, lecz ten nie reagował. Kurde czy on musi być tak napalony? Justin chwycił moją twarz w dłonie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Bez wahania odwzajemniłam jego pocałunek. Justin przejechał czubkiem swojego języka po moich wargach prosząc mnie o dostęp do mojej buzi. Bez skrupułów mu dałam. Nasz pocałunek robił się coraz bardziej namiętny, ręce Justina znalazły się na mojej tali. Złapał mnie i posadził sobie na kolanach.. Siedziałam na nim okrakiem cały czas go całując. Chłopak złapał za końce mojej bluzki i ją ze mnie ściągnął. Zaczął całować mój dekolt. Jego ręce powędrowały do zapięcia moich spodni dopiero teraz do mnie dotarło co my robimy i na dodatek gdzie
- Ju-Justin nie możemy, nie teraz, nie tutaj...
- Nikogo nie ma w szkole, a ja cię pragnę Lolly...
- Jus- chłopak zatkał mi usta pocałunkiem, postanowiłam całkowicie oddać się chwili i pójść na całość. Ściągnęłam z Jusa koszulkę i rzuciłam gdzieś w bok. Justin nagle podniósł się z ziemi i podszedł do swojego plecaka. Skąd on się tutaj wziął? I wyjął z niego koc. Położył go na ziemi i wrócił do poprzedniej czynności.


Delikatnie położył mnie na ziemi, tak abym się nigdzie nie uderzyła. Przeniósł swoje pocałunki na moje jeszcze zakryte piersi, prawą rękę wsadził pod moje plecy odpinając mój stanik. Ściągnął go ze mnie odsłaniając jego łapczywym oczom moje piersi. Justin nachylił się nade mną i pocałował w usta, a następnie zaczął całować moje piersi, przygryzać, ssać, lizać moje sutki. Zaczęłam jęczeć z rozkoszy która przechodziła przez moje ciało.
Czułam wypukłość w spodniach Justina, kiedy na mnie leżał. 
- Czujesz to? - powiedział ocierając się o mnie - To twoja sprawka.- Justin szybko pozbył się swoich spodni i był w samych bokserkach. Jego erekcja była strasznie widoczna. Justin delikatnie rozszerzył moje nogi, wiedziałam co za chwile się wydarzy czy byłam na to gotowa? Ściągnął ze mnie moje spodnie i wyrzucił w drugi kąt sali. Przejechał ręką po mojej strefie intymnej. Bałam się, bałam się, że będzie boleć. To mój pierwszy raz, a to podobno boli.
- Nie martw się będę delikatny - powiedział po czym ściągnął z siebie bokserki. Sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z nich prezerwatywę. Serio?! On zawsze ma przy sobie gumki?
Nałożył ją na swojego penisa po czym się do mnie nachylił - Zrelaksuj się. Nie będzie boleć obiecuję - powiedział po czym delikatnie we mnie wszedł. Na początku czułam lekki ból, ale potem odczuwałam już tylko przyjemność. Zaczynałam cicho jęczeć. Co motywowało Justina do dalszych czynów.
- Jus-Justin ja zaraz dojdę - powiedziałam na wydechu.
- Ja też -szepnął do mojego ucha po czym je pocałował. Odszukałam jego twarz i pocałowałam w usta.
Po paru pchnięciach Justin'a doszłam, to było niesamowite uczucie. Mój pierwszy raz w klasie od biologii. Będzie co opowiadać dzieciom...


A więc tak. Dziękuję za ponad 2 tys. wyświetleń. ;*  Ale najbardziej dziękuję Julce, która pomogła mi z rozdziałam - punktem kulminacyjnym. Julka po prostu kocham Cię! ♥♥♥ Bardzo, ale to bardzo bardzo Ci dziękuję! ;* 
Polecam jej blogi : 
•  http://beauty-and-a-beat-swag.blogspot.com/
•  http://poprzednie-beauty-and-a-beat-swag.blogspot.com/
•  http://espace-from-the-past.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuję. ♥
Chcesz być informowany o nowym rozdziale? Podaj swoje : gg, ask albo tt.
Wakacje się kończą... ;C  Ale w roku szkolnym będę się starała pisać częściej, ale krótsze rozdziały. 
Liczę na komentarze. Dla Was to chwila, a dla mnie coś ważnego, pojawia mi się uśmiech na twarzy. 
CZYTAM = KOMENTUJĘ! 

środa, 21 sierpnia 2013

Uwaga!

Słuchajcie... 
Następny rozdział nie będzie taki zwykły. Więc potrzebuję więcej czasu. Na pewno do końca tygodnia będzie, o to nie musicie się martwić. To tak mała niespodzianka. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 

Pozdrawiam i wykorzystajcie dobrze ostanie dni wakacji. Sylwia <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 7

- Zabije gnoja! - Justin był ostro wściekły. Wzięłam telefon i spojrzałam jeszcze raz. Zaczęłam płakać mocniej. Austin wziął mój i swój telefon i wyszedł bez słowa. Zostałam sama z Justin'em.
- Justin? - mój głos zadrżał.
- Tak? - spojrzał na mnie.
- Boję się... - znowu łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - przytulił mnie.
- Nie masz czego. Wszystko będzie dobrze. - wtuliłam się w niego, a On po chwili przestał mnie przytulać. Dwoma palcami uniósł moją brodę, nasze twarze się stykały. Justin swoimi ustami musnął moje tak, że poczułam ich smak. Stałam na palcach. Pocałunek się pogłębił, jego język z moim toczył nie mal walkę, był on dość namiętny i czuły. Położyłam ręce na jego karku, a On dłońmi objął moją twarz. Oczywiście odwzajemniłam jego pocałunek.


Po pocałunku Justin uśmiechnął się do mnie. 
- Zadzwoń po Ever, niech przyjdzie do Ciebie, a ja jadę pomóc Austin'owi. - podał mi swój telefon.
- Dobrze. - zrobiłam tak jak kazał. A On w tym czasie szukał kluczyków. - Zaraz tu będzie. - oddałam mu telefon. 
- Dobra. Zamknij się, a ja jadę. - musnął mój policzek. Gdy wyszedł zamknęłam drzwi na klucz i czekałam z niecierpliwością na Ever. 

~` Oczami Justin'a `~

Te pocałunek to było coś. Dobra, a teraz jadę załatwić tego sukinsyna i jego watahę. Jechałem z dużą prędkością. Nie zwracałem uwagi na znaki i na to, że nie przestrzegam prawa. Liczyła się tylko Lolly. Gdy dojechałem. Austin z reszta ludzi czekali na mnie. Wziąłem broń z samochodu i wyszedłem do niech. 
- Na co czekacie?! Idziemy! - ruszyłem w stronę "kryjówki" David'a, a reszta za mną. Austin podszedł do mnie. 
- Ty bierzesz Go? - spojrzałem na niego kątem oka.
- Co to w ogóle za pytanie... - znaleźliśmy się pod drzwiami. Były zamknięte. Razem z Austinem jednym szybkim kopnięciem wyważyliśmy je. Gdy nas zobaczyli od razu rzucili się na nas. Ja podszedłem do David'a, wyciągnąłem broń i ułożyłem palec na spuście.
- To za Lolly skurwysynu! - i przy tych słowach strzeliłem w jego stronę trzy razy. Dostał prosto w głowę. Chłopaki pokonali resztę i pozbyli się ciał. 



~`Oczami Lolly`~
- O jesteś. - otworzyłam drzwi i weszła Ever.
- Co się stało?! - zamknęłam drzwi i usiadłyśmy na kanapie. 
- Dostałam SMS'a ze zdjęciem... A chłopaki pojechali do David'a. 
- Uuu... współczuje mu. - zaśmiała się, mi do końca nie było do śmiechu. 
- Masz ochotę na lody? 
- Jeszcze się pytasz. - wstałyśmy i poszłyśmy do kuchni. Wyjęłam lody z zamrażarki i po łyżce. Usiadłem obok Ever przy blacie.  - Co jeszcze się wydarzyło? - nie byłam pewna czy powiedzieć o pocałunku, ale w końcu to moja przyjaciółka. 
- A chłopacy pojechali do sklepu, jedliśmy deser, oglądaliśmy film, dostałam SMS'a, całowałam się Justin'em i teraz jesteś u mnie. - Ever jadła lody, a gdy usłyszała, że całowałam się z Juss'em mało co się nie udławiła. 
- Serio?!! - spojrzałam na mnie, jej oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
- Tak. Przecież całowanie się to nie zbrodnia. 
- A Ty czujesz coś do niego? - zagryzłam lekko dolną wargę. 
- Lubię Go, lubię... - ostatnie słowo wyszeptałam, kiedy nagle do domu wpadł Justin z Austin'em. - Co się stało? - zapytałam jak weszli do kuchni.
- Już więcej nic Ci nie zrobi. - odezwał się Austin sięgając z lodówki piwa, podał Justin'owi i Ever.
- A ja? - spojrzałam na niego. 
- Jesteś niepełnoletnia... - pokazał mi język. 
- Jeszcze przez 2 tygodnie. - podeszłam do lodówki i wzięłam sobie piwo. 
Wszyscy udaliśmy się do salonu. 
- Co mu zrobiliście? - spytałam nie pewnie.
- Zapamięta, że się z nim nie zadziera... - mruknął Austin pijąc piwo. 
- Zabiłem Go. - powiedział pewnie Justin,a ja mało co nie zadławiłam się piwem.
- Coo?!! - patrzyłam na niego i czekałam na odpowiedź, czy to prawda. 
- Zabiłem Go. A Austin z chłopakami zajęli się resztą. - mówił to tak pewnie jakby nic się nie stało. 
- Nie no nie wieże... Mieszkam i spotykam się z kry... - nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi Justin.
- To dla Twojego dobra, uwierz mi nikt się o tym nie dowie. - podszedł do mnie, złapał za rękę i pociągnął na górę do mojego pokoju.
- Ale musiałeś zabić? - spojrzałam mu w oczy.
- Tak, inaczej by Cię cały czas prześladował... - podszedł do mnie. 
- Ale... ale jak Cię i Austin'a zgarnie policja? - martwiłam się o Nich. 
- Na pewno to się nie stanie... - nerwowa przytaknęłam głową. Nie chciałam o tym myśleć i powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Yy... Pamiętasz musimy zająć się dekoracja na zakończenie? - lekko odsunął się ode mnie. Kurde! Zniechęciłam Go tym. 
- Tak pamiętam. Ale teraz nie musimy się tym zająć. - posłał mi swój łobuzerski uśmiech...


 ____________________________________
 Przepraszam, że tak dawno nic nie dodałam, ale jestem teraz zajęta pilnowaniem brata i korzystam z reszty wakacji. A i przykro mi jeśli piszecie, żebym usunęła albo że przestajecie czytać. Chcę wiedzieć ile was czyta więc komentujcie, wystarczy zwykła emotka albo nawet kropka.
 CZYTASZ = KOMENTUJĘ

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 6

***Oczami Lolly***

- Po... towar. - Austin powiedział niepewnie.
- Jaki znowu towar? - popatrzyłam na ich.
- Narkotyki... - wtrąciła się Ever. 
- Coo?! Jakie narkotyki i jeszcze Ty Ever... - nie mogłam w to uwierzyć. Mój bart, przyjaciółka i chłopak, który jest dla mnie ważny sprzedają i zapewne biorą narkotyki.
- Tak, przykro mi, że się dopiero o tym dowiedziałaś. - Ever patrzyła na mnie.
- Nie rozumiem jak Wy możecie się tym zajmować? Nie to nie możliwe, to jakiś głupi żart, prawda?!! - byłam wściekła.
- Lol, uspokój się. Posłuchaj, to zaczęło się dawno. Brakowało mi pieniędzy, gdyby nie to nie mielibyśmy z czego żyć. Zacząłem się zadawać z Cody'm, On mi zaproponował to. Ja zgodziłem się, bo nie chciałem, żeby mi Cie zabrali. - Austin zaczął tłumaczyć.
- Ale dlaczego Ever, Justin Ty też? - łza zakręciła mi się w oku.
- Ja chciałam pomóc Austinowi. - odezwała się Ever.
- Ale w jaki sposób?!
- A myślisz, że będą się pytać takiej dziewczyny czy ma narkotyki? - zmarszczyła brwi.
- Dobra, a Justin? - chwilę siedział w milczeniu. - Justin?!
- Ja... Ja już wcześniej w tym uczestniczyłem. A ten cały David zrobił to, bo niby Go oszukaliśmy na towar, a to nie prawda. Wtedy zbrakło i powiedzieliśmy, że druga działka za tydzień, a ten chciał od razu całą i zrobił wielką aferę. - widać było, że się zdenerwował bo, jego mięśnie się napięły.
- A dlaczego nie wyjeżdża Justin z Tobą? - skierowałam to pytanie do Austin'a.
- Miał, ale teraz po tym zajściu nie możesz sama zostać...
- Ale... Dlaczego mi tego nie powiedzieliście? - łzy mi zaczęły lecieć same z siebie. Milczeli, a ja szybko wybiegłam i kierowałam się w stronę pokoju. Zamknęłam drzwi od pokoju, oparłam się o nie i zjechałem w dół.


Siedziałam na podłodze i płakałam. Sama dokładnie nie wiem dlaczego. To za dużo dla mnie. Miałam dość tego, że nic mi o tym nie wspomnieli wcześniej. Przekręciłam klucz w zamku i lekko uchyliłam drzwi, żeby usłyszeć co mówią.
- Wiedziałem, że tak zareaguję! - mówił Justin, a wręcz krzyczał.
- Niech to przemyśli... - odezwała się Ever. Łzy nadal mi leciały. Postanowiłam wziąć kąpiel i wszystko przemyśleć. Wzięłam czyste ubrania z szafki i poszłam do łazienki. Nalałam ciepłą wodę do wanny. Zdejmując ubrania zauważyłam, że te siniaki i blizny zrobiły się bardziej widoczne. Jak ja mogłam na to pozwolić... Wzięłam głęboki oddech i weszłam do wanny. Zanurzyłam się i było widać mi tylko głowę. Byłam pokryta grubą warstwą piany. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałam. Mam dość tego życia.
Po dość długiej kąpieli wyszłam z łazienki ubrana w codzienne ubrania. Rzuciłam się na łóżko, patrzyłam się w sufit. Poczułam lekki głód. Postanowiłam zejść na dół do kuchni po coś do jedzenia. Wyszłam z pokoju, było słychać nadal Justin'a i Austin'a. Zeszłam po schodach i poszłam do kuchni, a tam? Ten widok mnie zdziwił. Chłopaki robili coś do jedzenia.


Ustałam w drzwiach i oparłam głowę o futrynę podziwiając ich. Tak słodko to wyglądało. Nagle Austin krzyknął :
- Lolly kolacja!... A tu jesteś. - zaśmiał się.
- Nie, nie ma mnie. - twarz schowałam w dłonie. Podszedł do mnie Austin i zaczął łaskotać. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, ale również pojękiwałam z bólu. Te wszystkiego siniaki mnie strasznie bolały. - Proszę... Przestań, to boli. - w tym momencie przestał.
- Przepraszam. - posmutniał.
- A więc co zrobiliście za truciznę? - podeszłam do blatu i usiadłam na wysokim krześle.
- Jaką truciznę? Ja mistrz, kucharz gotuję najlepiej. - wymądrzał się Juss.
- No już dobrze, dobrze. Gdzie Ever? - rozejrzałam się.
- Musiała iść, przyjedzie rano. - tylko przytaknęłam.
- Nie gniewasz się? - spojrzał na mnie Justin robiąc dalej kolacje. Tak seksownie to wyglądało. Dobra, stop.
- Jestem trochę zła , że mi tego nie powiedzieliście wcześniej. - spuściłam wzrok na moje dłonie i zaczęłam nimi ruszać nerwowo.
- Przepraszamy. - odezwał się Austin, który nakrywał do stołu.
- No okey. Pomóc Wam w czymś? - popatrzyłam na blat kuchenny.
- W jedzeniu. - odparł Justin. Który kończył nakładać jedzenie. Usiadłam przy stole i czekałam jak księżniczka na służbę. Naglę Justin razem z Austin'em przynieśli jedzenie i usiedli. Chłopacy przygotowali zapiekankę ziemniaczaną i moją ulubioną sałatkę. Spróbowałam trochę.
- Brawo. - zaczęłam klaskać w dłonie. - Nie wiedziałam, że aż takie dobre Wam to wyjdzie.
- Wątpiłaś w Nas? - spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem Austin.
- Miałam lekkie wątpliwości. - zmarszczyłam zabawnie nosek. Później zbytnio nie rozmawialiśmy. Po zjedzeniu szybko się odezwałam :
- Ja nie zmywam! - wiedziałam, że liczą na mnie.
- Ja też nie! - odezwał się Austin.
- Ja... Nie no to nie fair! - zrobił smutną minę.
- Pomogę Ci, ale tylko w wyniesieniu tego do kuchni. - pokazałam w jego kierunku język.
- Dobre i to. - Austin wstał i poszedł do salonu przed telewizję, a ja zostałam sama z Justin'em.
- Juss. - spojrzał na mnie od razu.
- Co tam?
- Chce... chce Ci podziękować za to co zrobiłeś dla mnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma sprawy. - odwzajemnił mi uśmiech.
- Jest, bo masz teraz lekkie blizny. A i muszę Ci oddać Twoje ubrania, ale najpierw je wypiorę.
- Nie trzeba. Niech zostaną w razie czego. Może mi kiedyś będą potrzebne jak będę u Was.
- Justin, przecież Ty mieszkasz dwa domy dalej to możesz iść... - spojrzałam na niego.
- Oj no dobra. - wziął część naczyń i zaniósł do kuchni, zaczął zmywać. Zaniosłam resztę naczyń. Podeszłam do lodówki z otworzyłam zamrażarkę. Zobaczyłam, że są lody.
- Chłopaki macie ochotę na deser lodowy?! - Austin od razu jak to usłyszał wbiegł do kuchni. Zaczęłam się śmiać.
- Taak! Ja chce! - zaczął skakać jak małe dziecko.
- Ja też, ale ja po tym nie zmywam. -westchnął Justin zmywając.
- Dobra, dobra. Ale musicie mi skoczyć do sklepu po parę rzeczy. Okey?
- Dobra. Ja prowadzę. - Odezwał się Austin. Chociaż sklep było z jakieś 7 minut drogi z tond, ale dobra. - Co mamy kupić?
- Zaraz Wam napiszę. - zrobiłam listę co mają kupić, Austin był już w samochodzie, a ja dałam listę Justin'owi. Spojrzał na nią.
- A gdzie prezerwatywy? - uniósł brwi.
- Oj zamknij się, bo nie dostaniesz. - wysyczałam w jego stronę.
- Dobra, dobra. - wyszedł, a ja zostałam sama. Od razu zamknęłam się na klucz. Posprzątałam do reszty. Po paru minutach ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam niepewnie. Spojrzałam prze noktowizor i ujrzałam chłopaków. Aż mi ulżyło. Otworzyłam drzwi.
- Mamy wszytko, a nawet więcej. - pokazał Austin na 3 torebki.
- Czy Wy wykupiliście wszystko co było w sklepie?! - byłam zdziwiona ilością. - Dobra, zanieście to do kuchni i idźcie do salonu. Jak skończę to Wam przyniosę. - Zrobili to co kazałam. Zaczęłam przygotowywać deser. Włączyłam muzykę i robiłam dalej. Po pewnym czasie deser było gotowy. Zaniosłam do salonu pucharki z deserem. Podałam chłopakom. - Proszę. - mówiłam podając im.
- Dzięki. - odpowiedzieli razem.
Usiadłam pomiędzy nim na kanapie i oglądaliśmy komedie. Jak skończyłam jeść zaniosłam pucharki do kuchni.
Wzięłam mój telefon i kierowałam się do salonu. Zobaczyłam, że dostałam SMS'a.

od: nieznany
Jesteś łatwą dziwką!





















- Nie to nie możliwe! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
- Co się stało?! - chłopaki szybko do mnie podbiegli, a ja stałam jak zamurowana trzymając w ręce telefon. Austin wyrwał mi go z ręką. Zobaczył to.
- To ten skurwiel David! - krzyknął, a ja płakałam. Justin również to zobaczył i widziałam, że jego mięśnie się napięły...
__________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale są wakacje...  Cieszę się, że tak dużo osób to czyta.  :)
Sorry, że było tyle o jedzeniu, ale pisząc to byłam głodna xD 
CZYTAM = KOMENTUJĘ 

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 5

Gdy już dojechałem do szpitala szybko zaniosłem ją do recepcji... Pielęgniarka szybko zawołała doktora i wzięli ją na badania. Miejmy nadzieję, że wszystko jest dobrze. Czekałem na jakąkolwiek wiadomość od doktora. Przyjechał Austin z Ever. Czekaliśmy w niecierpliwości.
- Państwo od Panny Lolly Larsson? - szybko podszedłem do lekarza.
- Tak. Co z Nią? - byłem zniecierpliwiony.
- Wszystko dobrze, to tylko z przemęczenia. - jak to dobrze, myślałam, że jest gorzej.
- Mogę ją zobaczyć? - chciałem szybko ją zobaczyć.
- Za 15 minut. Właśnie kończymy ostatnie badania.
- Dobrze, a  może wrócić dziś do domu?
- Tak, ale musi być pod dobrą opieką i przepiszemy jej leki. - doktor odszedł, a mi kamień spadł z serca.

*** Oczami Lolly***
Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Wkoło ludzie. Chyba to szpital, tak to szpital.
- Co mi jest? - spytałam pielęgniarki, która mnie badała.
- Zemdlałaś, ale to nic poważnego. Tylko z przemęczenia. - pielęgniarka posłała mi uśmiech, a ja odwzajemniłam go.
- Dziś wrócę do domu? - spytałam z nadzieją.
- Tak, ale po skończeniu wszystkich badań. - o, jak dobrze.
- Cześć, nic Ci nie jest? - zobaczyłam jak wchodzi do środka Justin, Austin i Ever.
- Jak dobrze, że was widzę. - usiadłam i popatrzyłam na nich.
- Jeszcze tylko lekarz Ci przepisze leki i jedziemy - powiedział Austin.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do nich by się nie obawiali. Przyszedł lekarz.
- Gdzie Twoi rodzice?
- Ja jestem jej opiekunem. - odezwał się Austin.
- Na pewno? - lekarz był lekko zdziwiony.
- Tak.
- Dobrze. To jest recepta, ale proszę ją pilnować. Nie może się przemęczać. - podał receptę.
- Dobra. To może już wrócić do domu?
- Tak. - lekarz odszedł. A ja powoli wstałam i kierowałam się do wyjścia, kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuję od tyłu. To Justin. Wziął mnie na ręce.
- Dzięki, ale poradzę sobie. - uśmiechnęłam się.
- Dobra, przestań. - ukazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy do apteki.
- Jak będziemy w domu musimy porozmawiać. - odezwał się poważnie Austin.
- Coś się stało? - spytałam go, widziałam, że coś Go gryzie.
- Niee. - mruknął pod nosem.
Dojechaliśmy do apteki. Ever i Austin poszli kupić leki, a ja i Justin zostaliśmy w aucie.
- Dobrze się czujesz? - widziałam, że się martwił i to o mnie!
- Tak - posłałam mu szczery uśmiech.
- Wystraszyłaś mnie - Spojrzał mi prosto w oczy.


Siedzieliśmy razem na tyle.
- Przepraszam. - opuściłam głowę w dół. Justin objął moją twarz obiema rękoma, tak abym spojrzała mu w oczy.
- Nie masz za co. - Uśmiechnął się. Wtedy przyszła Ever wraz z Austin'em.
- I co macie wszystko? - odsunęłam się od Justin'a
- Tak. - odezwała się Ever, a Austin odpalił samochód i ruszyliśmy do domu. Jechaliśmy w milczeniu. Gdy nagle odezwał się Austin.
- Lol, posłuchaj. Ja i Ever musimy pilnie wyjechać i ... - nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałam.
- Ale jak to? Nie możesz mnie zostawić w takiej chwili! I w ogóle gdzie wyjeżdżacie i po co?! - zapytałam zdezorientowana.
- Lolly uspokój się - odezwała się Ever.
- Nie uspokoję się, chce wszystko wiedzieć!
- Zaraz będziemy w domu i Ci wszytko wytłumaczę... - chciałam wszystko wiedzieć teraz, ale dobra i tak już dojeżdżaliśmy.
Po 5 minutach byliśmy przed domem. Justin otworzył mi drzwi.
- Dzięki.
- Spoko. - dziwiło mnie, że to nie jedzie Justin z Austin'em i to, że w ogóle się nie wtrącał.
Szybko weszliśmy do domu. Poszliśmy do salony.
- A więc? - byłam ciekawa.
- Bądź spokojna. Nie możesz się denerwować... - w końcu wtrącił się Justin.
- Będę spokojna, ale jestem na Was wkurzona, że macie przede mną tyle tajemnic! - byłam wściekła.
- Usiądź. Na spokojnie sobie wyjaśnimy. - Austin próbował mnie uspokoić.
- No dobra... - usiadłam na fotelu i czekałam na wyjaśnienie. - A więc?
- Ja i Justin... Mieliśmy jechać po... - brat spojrzał na Justin'a, a on przytaknął.
- Po? - zapytałam ciekawie.
- Po...

_____________________________________
Po długim oczekiwaniu jest 5 rozdział, chciałam Was przeprosić, ale zachorowałam. Na szczęście jest już dobrze. 
Chcę podziękować za ponad 1000 wyświetleń i komentarze. Liczę na więcej. :)

CZYTAM = KOMENTUJĘ 

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 4

Gdy się obudziłam leżałam na łóżku, obok Justin'a. Byłam w samych majtkach i bluzce Justin'a. Spojrzałam na niego tak słodko spał. Miałam nadzieję, że nie obrazi się jak się rozgoszczę. Wstałam, poprawiłam na nim kołdrę. Chciałam się ubrać, ale moje ubrania były porwane. Podeszłam do szafki z ubraniami Justin'a i wyciągnęłam jego spodenki. Będą trochę za duże, ale lepsze to niż paradowanie w majtkach. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w ubrania Justin'a. Tak cudownie pachniały. Nim. Zauważyłam, że mam siniaki po wczorajszym wydarzeniu. Gdy już wyszłam Justin nadal spał. Postanowiłam mu zrobić śniadanie. Poszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki, wyjęłam potrzebne rzeczy na omlet. Po 15 minutach śniadanie było już gotowe. Śniadanie przygotowałam na tacy i postanowiłam zanieś je Justinowi. I też tak zrobiłam. Podeszłam do niego, nie chciałam Go budzić, ale skoro już jestem to mu się odwdzięczę.
- Justin pobudka, spóźnisz się do szkoły.... - próbowałam utrzymać powagę.
- Chwila, mamo...! - Postawiłam śniadanie na stoliku nocnym i wskoczyłam do łóżka.
- Jaka mama? - śmiałam się i zaczęłam Go łaskotać. Kiedy zobaczył, że to ja od razu się zerwał.
- Haha... Bardzo śmieszne... - widać, że był zaspany. Zmarszczyłam zabawnie nosek, a on otarł oczy. Przysunął się do mnie.
- Ładne masz spodenki - zaczął się śmiać, a ja tylko wytknęłam język w jego stronę.


 Brązowooki przysunął się do mnie jeszcze bardziej, że nasze twarze prawie się stykały. Patrzyłam mu prosto w oczy. Utrzymywaliśmy powagę, jak nigdy do tond. Czułam, że moje serce zaczęło bić mocniej. Posłał mi swój uśmiech, a ja odwzajemniłam. Poczułam jego rękę na mojej nodze, która przesuwała się ku mojemu biodrze. Aż przeszły mnie dreszcze i poczułam motylki w brzuchu. Ręką objęłam jego szyje.


Spojrzał na moją nogę, która była w siniakach po wczorajszym incydencie.  Palcami przejeżdżał po nich.
- Przepraszam... - spuścił wzrok - to przeze mnie i Austin'a...
- Ale jak to? - byłam zdziwiona chciałam wiedzieć o co chodzi.
- Powiem Ci potem razem z Austin'em. - zrobił niepewny uśmiech. - A tam co masz? - pokazał palcem na tace z jedzeniem.
- Zrobiłam dla Ciebie śniadanko - posłałam mu szeroki uśmiech.
- Dla mnie? - udawał zdziwionego. Naglę zaczął klaskać w dłonie i cieszyć się jak małe dziecko - Dziękuję - powiedział pieszczącym  głosem. Zaczęłam się śmiać i podałam tacę.
- Proszę - uśmiechnęłam się szeroko - Smacznego.
- Dzięki i nawzajem.
- Ja nie będę jadła to dla Ciebie.
- Już teraz i dla Ciebie - uśmiechnął się łobuzersko i nabrał na widelec jajecznicę i kierował do moich ust.
- Justin, nie... Ja nie chce.
- Leci samolocik - Zaczął udawać samolot widelcem, a ja śmiałam się - Ej... Samolocik nie ma gdzie wylądować. Otwieraj usta - zacisnęłam jeszcze bardziej usta i pokręciłam przecząco głową. A On w tym momencie zrobił smutną minę. Otworzyłam usta.
- Jeden.- pokazałam jeden palec.
- Pięć.
- Niee. Dwa.
- Cztery i pół, bo inaczej się pobawimy. - zrobił groźną minę.
- No okey. - w głowie miałam jedną myśl : To był szantaż, a to karalne. W myślach zaśmiałam się, przecież nie podałabym go na policje. Coś do niego czuję i to by mi nie pozwoliło.
- To jemy. - jadłam razem z Justin'em.

***
Po zjedzeniu zeszłam na dół zmyć naczynia po śniadaniu. A Justin poszedł się przebrać. Zmywając dostałam sms'a. Odczytałam go.
od: Ever♥
Hej.;* Jak się czujesz? ;)

do: Ever♥
Cześć. ;* Dobrze. Przyjdź z Austin'em do nas. Musimy porozmawiać. 

od: Ever♥
okey, za godzinkę będziemy.

Przyszedł Justin.
- Ever pisała. Napisałam jej, żeby przyszła z Austin'em. Będą za godzine. - uśmiechnęłam się.
- Ale jak to? - zrobił zły wyrok twarzy. Podszedł do mnie. Przestraszyłam się. - Będziemy mieć tak mało czasu? - zrobiłam unik, jak się do mnie zbliżał. - Boisz się mnie? - chyba zrobiło mu sie głupio.
- Nie... - szczerze? Trochę się go bałam.
- Nie masz czego. Przepraszam. Ja tylko żartowałem. - przytulił mnie. Próbowałam Go odepchnąć, ale jego siła nie pozwalała mi. Ręką poprawił mi włosy i uśmiechnął się - Przepraszam.
- Justin... - spojrzałam na niego.
- Słucham....
- Słabo mi.

*** Oczami Justin'a ***
- Słabo mi... - zobaczyłem, że jest blada i mdleje.
- Lolly - zacząłem lekko klepać ją po policzkach. Najwidoczniej zemdlała. Szybko wziąłem kluczyki od samochodu i ją na ręce. Poszedłem do samochodu i jechałem do szpitala. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Austin'a.
- Halo?
- Austin? Lol zemdlała. wiozę ją do szpitala, przyjedź.
- Dobra, już jadę. - rozłączyłem się. Jechałem szybko, bo nie wiedziałem co jej jest.
Gdy już dojechałem do szpitala szybko zaniosłem ją do recepcji...
_________________________________________________
CZYTAM = KOMENTUJĘ ;)

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 3 cz. II

Może chłopaki mieli racje co do David'a...
Skuliłam się w kącie i płakałam. Nie mogłam przestać. Mój makijaż spłyną razem z honorem.


*** Oczami Justin'a ***
Jak coś jej zrobił to go po prostu zabiję. Dlaczego ja do tego dopuściłem? Będę musiał się nią zająć.
Po 7 minutach byłem już na miejscu. Wybiegłem szybko z auta i ruszyłem ku opuszczonemu budynkowi. Gdy już znalazłem się w budynku ujrzałem Lolly. Co oni jej zrobili?
- Nic Ci nie jest? - podbiegłem do niej i przytuliłem. Była wystraszona. Ubrania miała rozerwane. Zdjąłem bluzę i otuliłem ją nią.
- To był David... i jeszcze ktoś... - Tylko to powiedziała przez łzy. Przytuliłem ją bardziej.
- Cii... Nic nie mów. Pożałuje tego co zrobił. A teraz choć pojedziemy do domu. - wziąłem ją na ręce i wyniosłem.

*** Oczami Lolly**
A jednak Oni mieli racje co do David'a. Teraz przy Justinie czułam się bezpieczna. Niósł mnie swoimi silnymi rękami. Wtuliłam się do niego i łzy leciały mi jeszcze bardziej.
- Dziękuję Ci... - tylko tyle mogłam zrobić jak na razie.
- Ale nie płacz... - wytarł mi łzy i pocałował w policzek. Miałam przeczucie, że Oni mnie zgwałcili... Wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera obok siebie. On również wsiadł, za kierownicą. Cała się trzęsłam, łzy leciały mi ciurkiem. Gdyby można było cofnąć czas...

*** Oczami Justina***
Jadę do klubu. Znajdę go.
- Najpierw pojedziemy do klubu po Austin'a i Ever - spojrzałem na nią, cały czas płakała. Tylko pokręciła głową, że się zgadzam. Wyglądała tak niewinnie.
Gdy już dojechaliśmy pod klub, zauważyłem David'a ze swoim kumplem. Bez zastanowienia wysiadłem i poszedłem w ich kierunku. W tym samym czasie wysiadła Lolly.
- Wróć się... - pokazałem jej palcem na samochód.
- Ale Justin... - widziałem, że była przerażona.
- Idź do samochodu...! - To był już rozkaz. Zrobiła tak jak kazałem i podeszłam do David'a i go popchnąłem, że upadł.


***Oczami Lolly***
Dość tego. Wychodzę. - To moje myśli. Zobaczyłam, że gdy David się podnosił jego kolega rzucił się na Justina, a On zadał mu ból pięścią w twarz. Nie mogłam na to patrzeć. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Austina. Na szczęście odebrał.
- Austin?! Przyjdź szybko pod klub!
- Lolly? Co jest?
- Szybko pod klub! - rozłączyłam się. Gdy zobaczyłam, że Justin krwawi na twarzy wyszłam z samochodu.
- Przestańcie! - Krzyknęłam na nich.
- Idź do samochodu! - tylko Justin zareagował i zaczął na mnie krzyczeć - Ale to już! Do samochodu! - w tym momencie przyszedł Austin podbiegł do kumpla David'a i się nim zajął. Zaczął zadawać mu mocne ciosy. Justin zajął się David'em, zaczął go kopać gdy on leżał na ziemi. Nie mogłam na to patrzeć. Zaczęłam płakać i weszłam do samochodu. To wszystko przeze mnie.
Po chwili zobaczyłam przed szybą zakrwawionego Justin'a i Austin'a. Otworzyłam szybko drzwi i wtuliłam się w nich, a łzy leciały mi nadal.
- Już dobrze... - odezwał się Justin. - Więcej Cię nie skrzywdzi. - Przytulił mnie bardzo mocno.
- A o co tak dokładnie poszło? Dlaczego tak wyglądasz? Te ubrania? - Austin pokazał ręką na mnie.
- Dał mi drinka i potem zrobiło mi się słabo. Nic nie widziałam... Gdy się ocuciłam... - znowu zaczęłam płakać.
- Gdy się ocuciła zadzwoniła po mnie i przyjechałem po nią. - spojrzał na mnie - Czy oni Cię zgwałcili?
- Nie wiem... - naprawdę nie wiedziałam.
- Wydaje mi się, że tak... - odezwał się Austin, a ja w tym momencie zaczęłam bardziej płakać i mocno wtuliłam się w Justin'a. - Ja idę po Ever i przyjedziemy taksówką, a Ty zawieź Lolly do siebie. Lepiej nie do nas, bo może jeszcze się okaże, że tam byli. Albo nawet mają zamiar się tam zjawić.
- Dobra. - Austin odszedł i a ja spojrzałam na zakrwawioną twarz Justin'a.
- Dziękuję Ci za to... - Pocałowałam go w policzek. Posłał mi nie pewny uśmiech. Wsiedliśmy do auta i jechaliśmy do domu Justin'a. Zasnęłam.
Gdy się obudziłam...

_____________________
Wiem II część nie jest długa, ale taka fahbghsbjdewimkise!!!  xD  *__*
Liczę w końcu na te komentarze.  ;D
CZYTASZ = KOMENTARZ

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 3 cz. I

Austin schodził po schodach, ale nie był On sam. Był z nim Justin.
- Mmm... ale ładnie pachnie. - Justin podszedł do stołu i spojrzał na jedzenie - A gdzie dla mnie?
- Lolly, przynieś zastawę dla niego.
- Nie, sam sobie niech przyniesie. Co ja służąca? - szczerze przyniosłabym mu, ale jakoś nie miałam ochoty.
- Proszę, kicia. - zrobił minę kotka ze "Shreka"
- Przyniosę, ale tylko dlatego bo nie chce widzieć Twojej gęby - wiem, może trochę przesadziłam. Poszłam do kuchni, wyjęłam talerz, szklankę i sztuczce. Już miałam wyjść z łazienki, kiedy przyszedł Justin.
- Mała, o co Ci chodzi? - był lekko zdziwiony.
- O wszystko, np. o mała. - zdziwiło mnie to, że mnie zapytał o to. - dobra. Chodź, bo ostygnie - pierwsza lepsza wymówka, żeby nie być z nim sam na sam.
Weszliśmy do jadalni, ustawiłam zastawę i usiadłam na przeciwko Justin'a.
- Smacznego - powiedziałam i zaczęliśmy jeść. Wyjątkowo drętwa sytuacja. Gdy zjadłam, odeszłam od stołu, a reszta jadła. Zaczęłam myć naczynia. Poczułam dotyk dłoni na swojej tali.
- Pyszny obiadek - to był Justin.
- Dziękuję, a teraz mnie puść. - wyjątkowo tak zrobił. Weszła Ever z Austin'em i podali naczynia.
- To co idziemy się zabawić? - zapytała Ever.
- Myślałam, że w domu będziemy szaleć? - przecież tak się umawialiśmy.
- Idziemy do klubu,a nie. W końcu dziś piątek, szalejemy. - Austin przytulił ją.
- No dobra, ale dajcie mi 15 min. Ever choć pomożesz mi. - złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. A chłopacy zostali sami.
Co ja założę? Ta myśl była cały czas w mojej głowie.
- Ever co powiesz na to? - pokazałam jej to co wybrałam.
- Zbyt mało seksowne. - zaśmiałyśmy się - Dobra to niech będzie to? - to co wybrała było śliczne.
- Ooo! To będzie dobre. - szybko zabrałam jej z ręki strój - Idę się przebrać - pokazałam palcem na łazienkę.
- Okey - poszłam do łazienki. Założyłam ubranie i ktoś zapukał do łazienki - Ever pomożesz mi? - otworzyłam drzwi z klucza i odwróciłam się tyłem do drzwi. Schyliłam się po buty i poczułam dotyk dłoni na moich pośladkach. Odwróciłam lekko głowę. To był Justin, no jasne.
- Bieber...! - odwróciłam się do niego, że nasze twarze były od siebie o parę centymetrów. Położył palec na mojej wardze.
- Ciii... - patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Lolly, żyjesz Ty chociaż? - chciała otworzyć, ale szybko je zamknęłam na klucz.
- Tak, daj mi jeszcze chwilę. - ręką zatkałam usta Justin'owi, by się nie odezwał.
- Okey, to ja pójdę do Austin'a.
- Dobra. - poczekałam, aż odeszła. - Wyjdź... - pokazałam palcem na drzwi.
- A jeśli nie? - uniósł brwi. Miałam w głowie mętlik, nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc zajęłam się makijażem. Cały czas mnie obserwował.
- Proszę Cię wyjdź... - zrobiłam smutną minę.
- No dobra, ale zamawiam z Tobą pierwszy taniec. - posłał mi swój łobuzerski uśmiech i wyszedł, a szybko zamknęłam drzwi. Skończyłam makijaż, rozpuściłam włosy i rozczesałam. Zrobiłam ostatnie poprawki i wyszłam. Zeszłam na dół, tam już na mnie czekali.
- Ślicznie wyglądasz - odezwała się Ever.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
- Ślicznie, to mało powiedziane. - odezwał się Justin, a ja zagryzłam dolą wargę.
- Dziękuję. To co jedziemy? - spojrzałam na nich.
- Jedziemy - odezwał się Austin. Wzięłam torebkę, a Justin otworzył drzwi, razem z Ever wyszłyśmy, a chłopacy zostali jeszcze chwilę.
- Co Oni tam robią? - powiedziałam do przyjaciółki. I w tym momencie wyszli z domu. Wsiedliśmy do samochodu. Ja z Ever z tyłu, a za kierownicą Austin obok niego Justin. Jechaliśmy przy dźwięku muzyki.
Gdy już dojechaliśmy było ok.19. Wchodząc do klubu wszyscy na mnie spoglądali dziwnie. Zajęliśmy swoje miejsca, podeszłam do nas kelnerka.
- Co sobie życzycie? - Bieber jej się przyglądał. Nie to, żebym była zazdrosna.
Zamówiliśmy duużo drinków. Justin podszedł do mnie.
- Pierwszy taniec, tak jak był umawiany. - powiedział wyciągając mnie na parkiet. Tańczyliśmy pod rytm muzyki. Stałam do niego tyłem, a jego dłonie powędrowały ku moich bioder. Nie wiem dlaczego, ale mi to nie przeszkadzało. Ocieraliśmy o siebie, kiedy skończyła się muzyka. Następny taniec był razem z Ever. Z nią tańczy się wyjątkowo. Po tańcu z przyjaciółką poszłam do łazienki. Poprawiłam się przy lustrze i wyszłam. Kierując się do stolika, wpadłam na jakiegoś chłopaka. To był David.
- O, cześć znowu na siebie wpadliśmy. - posłał mi uśmiech.
- No tak wyszło.- Nie powiem, ale miałam co do niego obawy jak twierdzili chłopaki.
- Masz ochotę na drinka? - zaproponował mi chłopak.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- To ja kupię, a Ty wyjdź na zewnątrz.
- Okey. - zrobiłam tak jak kazał, a może nie powinnam? Po pewnym czasie przyszedł.
- Proszę. - podał mi jakiegoś drinka, nie powiem bo tamte już trochę mi poszły w głowę.
- Dziękuję. - Szybkim łykiem wypiłam zawartość szklanki. Zrobiło mi się słabo i nic prawie nie widziałam. Słyszałam tylko parę słów:
- Dobra robota stary.
- Teraz się zabawimy.
Próbowałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Czułam, że mnie ktoś podnosi. Wydawało mi się, że jechaliśmy samochodem.
Gdy otwierałam oczy ujrzałam jakieś opuszczone miejsce. Coś w pod obie fabryki czy jakiegoś bloku. Co Oni mi zrobili, moje ubrania były porwane. Zaczęłam krzyczeć.
- Pomocy! Jest tu kto? - ale nikt się nie odzywał. Na szczęście zostawili moją torebkę. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Ever, ale nie odbierała to samo Austin. A gdy zadzwoniłam do Justin'a te od razu odebrał.
- Justin? - mój głos drżał.
- Gdzie Ty jesteś? - o jak się ucieszyłam, że usłyszałam jego głos.
- Nie wiem. David gdzie mnie wywiózł z kimś. Dokładnie nie wiem, ale to musi być niedaleko klubu. Jakiś opuszczony blok czy fabryka. - poczułam łzę na policzku.
- Wiem gdzie to jest. Poczekaj tam. Nigdzie nie idź. - poczułam się bezpieczniej.
- Dobrze, tylko pospiesz się. Boję się.
- Zaraz będę. - usłyszałam pisk opon w słuchawce.
- Uważaj na siebie. - Rozłączyłam się. Zaczęłam płakać. Może chłopaki mieli racje co do David'a...

____________________________________________________
Jest ten 3 rozdział, pozwoliłam go sobie podzielić na 2 części. 
Czekam na komentarze. :) 

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 2

Idąc do klasy niespodziewanie upadłam na podłogę. Gdy uniosłam głowę zobaczyłam chłopaka., który podał mi rękę w geście pomocy. Podałam mu rękę i wstałam. Był mi on znajmy z widzenia, ale nie wiedziałam dokładnie kto to.
- Przepraszam. Nic ci się nie stało?- spytał mnie chłopak.
- Nie... chyba nie.- powiedziałam patrząc w jego zielone oczy.
- Chyba czy na pewno? - chłopak był przerażony.
- Na pewno. - powiedziałam niepewnie. Przyjrzałam się mu uważnie - muszę już iść - zrobiłam nie pewny uśmiech.
- Okey - uśmiechnął się.
Szłam do klasy na lekcje angielskiego. Weszłam do klasy, zobaczyłam Justin'a, niech to szlag. Dlaczego on musiał chodzić dna zaawansowany angielski. Moje miejsce było przednim. Usiadłam obok Sary, wyjęłam potrzebne rzeczy na lekcję i otworzyłam zeszyt.
Nagle poczułam szturchnięcie w plecy. Odwróciłam się. To był Justin.
- Cześć kicia.- powiedziała z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Po raz kolejny mówię ci żebyś do mnie nie mówił kicia.
- Dobrze kochanie. - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo do klasy weszła nauczycielka.
- Cisza! Dzisiaj dobiorę was w pary i przydzielę wam zadania jakie wykonacie na koniec roku. Teraz dobiorę was w pary.
Wszyscy zaczęli obserwować się na nawzajem. Nauczycielka wzięła swoją listę z "parami" usiadła na krzesełko i zaczęła czytać. Miałam nadzieję, że trafi mi się normalna osoba.
- Sara i Alex. Następna para to Rose i Chris, kolejna para to Lolly i Justin.
Odwróciłam się w stronę Justina a on jak zawsze miał swój łobuzerski uśmiech. Wywróciłam oczami, odwróciłam się w stronę nauczycielki i zaczęłam myśleć "Dlaczego właśnie to ja z nim?".


***Oczami Justin'a***
Wiedziałem, że ona nie będzie zadowolona z naszej współpracy. Mówi się trudno. Nauczycielka tak wybrała. Mi ten wybór nie przeszkadzał, a nawet podobał. Lekcja minęła wyjątkowo szybko, co mnie zdziwiło. Nauczycielka dała nam za zadanie abyśmy razem z Lolly na zakończenie roku zajęli się dekoracją.
Gdy zadzwonił dzwonek wyszliśmy z klasy.

***Oczami Lolly***
Po dzwonku wyszłam z klasy i kierowałam się na stołówkę. Oczywiście Justin się uczepił.
- Heey kochanie, słyszałaś jesteśmy parą - złapał mnie za rękę, a ja go odepchnęłam.
- Nie jesteśmy parą, a teraz odejdź ode mnie - odeszłam od niego i poszłam na stołówkę, usiadłam obok Ever i Austin'a.
- Hey wam - Uśmiechnęłam się do nich, wyglądali razem słodko.
- Cześć - odpowiedział mi brat.
- Chodź ze mną po kawę - powiedziałam do Ever.
- Jasne, ja zaraz wracam - powiedziałam do Austin'a i musnęła jego policzek - Mała co jest?
- Nic, Ever przyjdziesz dziś do nas? Justin chce przyjść na czystą, a ja sama z nim nie chce zostać. Wiesz jaki On jest - wywróciłam oczami.
- Spoko, nawet miałam przyjść do was. - doszliśmy do automatu, kupiłam sobie kawę.
- Chcesz coś? - spojrzałam na nią.
- Nie, dzięki - kierowaliśmy się do stolika, kiedy Justin niespodziewanie wpadł na mnie. Cała kawa rozlała mi się na koszulkę.
- Kurw... - miałam ochotę go zabić.
- Sorry mała - poszedł do mnie bliżej.
- Sorry? Sorry? Nie widzisz jak wyglądam? - byłam na niego wściekła.
- Ej, naprawdę nie chciałem - może trochę przesadziłam, ale jak na przekór mi nie miałam koszulki na zmianę.
- Kurwa, nie mam nic na zmianę - patrzyłam jak to wygląda.
- Chodź ja mam koszulkę na przebranie. - nie miałam ochoty na jego pomoc, ale nie chciałam chodzić cały dzień ubrudzona  kawą.
- Wyjątkowo się zgodzę - byłam wkurzona.
- To chodź do mojej szafki - złapał mnie za rękę i kierował się do szafki. Próbowałam zabrać rękę, ale jego siła nie pozwalała mi na to.
- Dlaczego to dla mnie robisz? - zapytałam się go.
- Bo nie chce, żeby taka ślicznotka chodziła uwalona kawą, dobra masz - podał mi koszulkę.
- Dzięki, ja idę do łazienki się przebrać. - odsunęłam się.
- Idę z Tobą.
- Nie! Nigdzie nie idziesz.
- Dobra, ale ja tu zaczekam - pokazał mi swój uśmiech.
- No niech będzie - poszłam do łazienki.
Założyłam jego koszulkę. Tak ładnie pachniała, nim. Uśmiechnęłam się przed lusterkiem, poprawiłam się. Schowałam koszulkę do torebki i wyszłam.
- Mmm... Ładnie Ci w niej. - podszedł do mnie i odgarnął mi włosy - Możesz sobie ją wziąć.
- Nie trzeba. Oddam Ci ją dziś wieczorem. - kierowaliśmy się w stronę stołówki.
- Czyli dziś jesteśmy umówieni? - spojrzał na mnie z zachętą.
- Niee - powiedziałam ze zdziwieniem, choć nie powiem wybrała bym się na randkę, bo dawno nie byłam - Chciałeś się napić wódki, więc napijemy się razem z Austin'em i Ever.
- Dobre i to - puścił do mnie oko.
- Taa... - doszliśmy na stołówkę, usiadłam obok naszych gołąbków, a obok mnie Justin.
- A wy co para, mam nadzieję, że nie? - powiedział Austin, a ja spojrzałam na niego z sarkazmem.
- Tak, jesteśmy - co on do cholery mówi.
- Nie? Że nas tak facetka dobrała to nie znaczy, że jesteśmy oficjalnie parą - miałam nadzieję że to zrozumie.
- Jeszcze. - uśmiechnął się do mnie. Nie miałam ochoty się z Nim droczyć, więc odpuściłam.
Kolejna lekcja był to matematyka. Ta lekcje byłam na szczęście bez Justin'a. Siedziałam razem z Maricą. Lekcja się zaczęła, a ja myślałam o dziwo o Justin'ie. Jego czekoladowe oczy były śliczne, a ta koszulka... Chyba się rozmarzyłam. Nagle usłyszałam znajomy głos...
- Lolly! Do tablicy...! - to był głos nauczycielki. Nie wiedziałam jakie zadnie robią. Marica mnie szturchnęła i dała mi swoje notatki. Podeszłam do tablicy, przepisałam to co pisało. Nawet nie zwróciłam uwagi co pisze. Wróciłam na miejsce i oddałam notatki.
- Dziękuję - szepnęłam do dziewczyny.
- Spoko, o czym tak myślałaś? - spojrzałam na nią, byłam trochę zdezorientowana i nie wiedziałam co powiedzieć.
- A tak, co będę robić we wakacje. - zmusiłam się do uśmiechu.
- Na pewno?
- Tak - tym razem uśmiechnęłam się pewniej, ona odwzajemniła uśmiech. Resztę lekcji się nudziłam i myślałam o Justinie. Nie chciał wyjść z mojej głowy.
Po lekcji kierowałam się na dwór, ale wychodząc znowu wpadłam na tajemniczego chłopaka.
- Znowu się widzimy. - uśmiechnął się.
- A ja nadal nie wiem jak Ty się nazywasz... - udałam lekko smutną minę.
- Ja jestem David - wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja ją uścisnęłam.
- A ja je... - nie zdążyłam powiedzieć, bo On mi przerwał.
- Lolly - uśmiechnął się.
- Tak - również się uśmiechnęłam. Zauważyłam, że idzie Justin. Wiedziałam, że będą kłopoty. Podszedł do mnie, przytulił i musnął policzek.
- Cześć kochanie. To co idziemy się przewietrzyć? - spojrzałam na David'a i próbowałam odepchnąć Justin'a.
- Justin... - byłam ściekła, nie wiedziałam co powiedzieć.
- To ja już pójdę - powiedział zakłopotany chłopak.
- Nie, poczekaj. - wyrwałam się z uścisku Justin'a.
- Nie będę Wam przeszkadzał - odszedł, a ja popchnęłam Justin'a.
- Co Ty do cholery robisz? - miałam ochotę go zabić.
- No, co to dupek. Nie warto Ci się z nim zadawać. - posłał mi uśmiech.
- Przestań się tak szczerzyć! - spojrzałam mu w oczy i nagle poczułam motylki w brzuchu. Co to miało znaczyć? Czy ja coś do Niego czuję?
- A co nie podoba Ci się? - ręką przeczesał mi włosy. Czułam jego zapach. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i poczułam dotyk jego dłoni na swojej tali.
- Justin... - próbowałam coś powiedzieć, ale on musnął moje usta kiedy niespodziewanie przyszedł Austin. Z jednej strony się ucieszyłam, że do niczego nie doszło, a z drugiej chciałam wiedzieć co zrobi.
- A Wy co tu robicie? - brat złapał mnie za rękę i odsunął.
- To nie to co myślisz.. - kuźwa... teraz będę miałam gadane.
- Justin, kurwa mówiłem Ci. Zostaw ją. - widziałam, że byli wkurzeni.
- Austin to nie tak. Tylko ten cały David ją zaczepił.
- Dorwę drania. - dlaczego oni go nienawidzą?
- I udawałem, że jesteśmy razem, żeby odszedł i z głowy. - Justin był z siebie dumny co zrobił.
- Ej! Powiecie mi o co chodzi z nim? - chciałam wiedzieć o co im chodzi.
- Porozmawiamy po szkole u was. - powiedział Justin. Posłał swój uśmiech i odszedł z Austin'em.
Kolejne lekcje minęły szybko i do tego nic się działo. Koniec zajęć, pora do domu. Szłam sama, kierowałam się w stronę domu, nagle usłyszałam warkot samochodu. Na szczęście to był Austin.
- Wsiadaj - powiedział ściszając muzykę i tak też zrobiłam. Gdy jechaliśmy próbowałam się dowiedzieć o co chodzi z David'em.
- Powiesz mi w końcu kto to David? - chciałam wiedzieć dlaczego go nienawidzą.
- Porozmawiasz o tym z Justin'em. - i już więcej mi nie odpowiadał na pytania.
Gdy dojechaliśmy do domu, weszłam do kuchni.
- Austin co chcesz na obiad? - otworzyłam lodówkę.
- Obojętnie... Albo frytki są jeszcze w zamrażarce. - otworzyłam zamrażarkę i spełniłam jego zachciankę.
Gdy kończyłam smażyć przyszła Ever.
- Heey. O akurat przyszłam na obiad.
- Tak, ale jeszcze nie gotowy. Pomóż mi. Usmaż rybę - pokazałam jej na opakowanie paluszek rybnych na szafce.
- Nie ma sprawy - z pomocą Ever szybko poszło, obiad był gotowy.
- Austin! Obiad! - zawołałam układając naczynia.
- Już idę - po schodach schodził Austin, ale nie był sam...


________________________________________________________________
I jest 2 rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. ;D
Dziękuję za te 160 wyświetleń. ;)


CZYTASZ = KOMENTARZ 
Może być to zwykła emotka. Nie gardzę komplementami, ale i przyjmuję złe opinie. 


Pozdro Sylwia, miłych wakacji! :) 
♥♥♥

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 1

- Lol! Wstawaj! Zobacz która jest godzina!- budzi mnie zdenerwowany brat.
- Jeszcze 5 minut...! 
- Za 5 minut to musisz być w szkole... - wszedł do pokoju i zaczął ściągać kołdrę.
- Co?! - krzyknęłam zdziwiona, myślałam, że mam jeszcze dużo czasu, ale najwidoczniej się pomyliłam - nie zdążę na pierwszą lekcje... - wstałam szybko z łóżka i kierowałam się do łazienki.
- Poczekaj, Justin ma na 9 lekcje to pojedziesz z nim - wyciągnął telefon, chyba chciał do niego zadzwonić. Nie chętnie lubię z nim jeździć, ale to wyjątkowa sytuacja więc muszę się zgodzić.
- No... no dobra, ale powiedz mu, żeby mnie nie dotykał! - krzyknęłam wchodząc do łazienki.
- Ja już jadę, a Justin przyjedzie za 15 minut - powiedział mi pod drzwiami do łazienki i wyszedł z domu. Trochę mnie to zdziwiło, że dopiero za 15 minut skoro on mieszka dwa domy obok, ale dobra miałam te marne minuty, aby się ogarnąć. Z Justinem nie dogadywałam się za dobrze, ale też nie było źle. On miał swoje zdanie na swój temat, ja miałam swoje. 
Zdjęłam piżamę i bieliznę, odkręciłam wodę pod prysznicem i weszłam pod wodę. Letnie krople wody obmywały moje ciało. Gdy już wzięłam prysznic, założyłam czystą bieliznę i wyszłam z łazienki, weszłam do pokoju i włączyłam muzykę. Cały czas byłam tylko w bieliźnie, nie zwracałam uwagi na czas. Podeszłam do lustra w pokoju i ruszając się pod rytm piosenki zaczęłam malować rzęsy tuszem. Mrucząc pod nosem tekst piosenki,          usłyszałam znany mi głos.
- No, no. - zobaczyłam, że to Justin - nieźle się ruszasz - uniósł brwi, a ja w tym momencie złapałam jakiś koc i zakryłam się.
- Wyjdź! - pokazałam mu palcem kierunek drzwi - Zaraz zejdę do Ciebie - nie powiem, bo wiedział mnie już nie raz w bieliźnie, ale ja też chcę trochę prywatności. Chyba zobaczył, że mam lekko różowe policzki i wyszedł. - Tylko niczego nie dotykaj - powiedziałam mu i zamknęłam drzwi od pokoju. Założyłam szybko ubranie, a rozpuszczone włosy przeczesałam szczotką. Wzięłam torebkę, włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam na dół do salonu gdzie siedział Justin.
- Już - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. 
- W tamtym lepiej wyglądałaś - podśmiał się, a ja zakręciłam się wokół własnej osi.
- Tak Ci się nie podoba? - zrobiłam minkę szczeniaczka i się zaśmiałam, często wypowiadał się na temat moich "kreacji" i przeważnie tylko w tym się dogadywaliśmy, co mnie dziwiło, że taki chłopak zna się na modzie.
- Nie, no wyglądasz ślicznie, ale w tamtym było Ci lepiej - lekko się uśmiechnęłam i coś mnie pokusiło, żeby w zamian dać mu buziaka w policzek i to zrobiłam.
- Dziękuję - zarumieniłam się, spojrzał na mnie.
- Za co to? - wiedziałam, że będzie się mnie pytać o to.
- Za komplement, dobra my tu gadu gadu, a ja jestem głodna - zaśmiałam się, podeszłam do lodówki i wyjęłam jogurt naturalny - chcesz coś? - zapytałam go otwierając jogurt.
- Nie... dzięki już jadłem. 
- Na pewno? - spojrzał na niego.
- Na pewno - pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki.
- Okey - uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole - czegoś do picia nie chcesz?
- Yyy... może czystą? - podniósł brwi
- Teraz? - zdziwiłam się, ale wiedziałam, że żartuje - po szkole może, może... 
- A może teraz?
- Teraz nie dostaniesz - zmarszczyłam zabawnie nos.
- Na pewno? - podszedł do mnie, poczułam jego miętowo-nikotynowy oddech. 
- Na pewno - a On zaczął mnie łaskotać - puszczaj!... haha... - zaczęłam się śmiać, próbowałam się uwolnić, ale jego siła nie pozwalał mi na to.
- nie... - nadal mnie łaskotał. 
- haha... proszę! hahaha... puść - nie mogłam przestać się śmiać.
- niee... - nadal mnie łaskotał.
- Powiem Austin'nowi! - wykrzyknęłam przez śmiech.
- No dobra - przestał, wiedziałam, że to zadziała.
- No - poprawiłam się - jedźmy już, bo nie zdążymy - wstałam i wzięłam torebkę.
- Warto na te ostatnie dni szkoły? 
- Chcę się pożegnać z przyjaciółmi. Dobra idziesz? - kierowałam się w stronę drzwi.
- Już, już. - otworzył mi drzwi - proszę.
- Dzięki - wyszłam, podałam mu klucze - zamkniesz? - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Muszę? - westchnął. 
- Tak, jeśli chcesz wpaść na wódkę - zaśmiała się.
- A to spoko - zamknął drzwi i spojrzał na mnie - klucze dla mnie prawda?
- Chciałbyś - zabrałam mu z ręki klucze - dobra ruszaj się, bo spóźnimy się. - otworzył mi drzwi od swojego samochodu  - dzięki - wsiadłam od strony pasażera, a on za kierownicą. Obserwowałam co robi, odpalił samochód i włączył muzykę. Kiedy zauważył, że go obserwuję spojrzał na mnie - patrz się na drogę nie na mnie - zaśmiał się.
- A Ty patrz się na drogę nie na mnie - zrobiło mi się trochę głupio - fascynuje Cię jak kieruje?
- Nie tylko się zamyśliłam.
- O czym tak myślisz kotku? - spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- O tym, że nie jestem Twoim kotkiem - powiedziałam poważnie i odwróciłam się w stronę okna i patrzyłam na nie. Przez resztę jazdy nie odzywaliśmy się. Gdy dojechaliśmy otworzył mi drzwi.
- Kicia jesteś zła na mnie? - spojrzał mi prosto w oczy, zauważyłam Ever. 
- Porozmawiamy potem. - odeszłam.
- Cześć - Ever dała mi buziaka w policzek na przywitanie.
- Hey.
- Zaspałaś? - pokręciła głową.
- Tak, przez mojego kochanego braciszka i Justin'a - powiedziałam wyciągając telefon i sprawdziłam, która jest godzina.
- No tak, Austin'ek mi mówił - zaśmiała się - a Ty od kiedy taka drętwa?
- Od nigdy.
- No to wyluzuj. 
- Od kiedy Ty jesteś przeciwko mnie? - zapytałam ją lekko zdziwiona.
- Nie jestem. - zadzwonił dzwonek - dobra ja idę, spotkamy się na przewie. 
- Pa - ruszyłam w stronę klasy, nie spieszyło mi się. Idąc do klasy...

___________________________________________________________________________________________________________________
I jest pierwszy rozdział mamy nadzieję, że wam się podoba. Czekamy na komentarze. ;)