~`Oczami Lolly`~
Ciemność. Nic więcej. Czy ja umarła...? Nie, słyszę jakieś głosy. Ech... Szkoda.... Moje oczy nie chciały się otworzyć... Nie mogłam niczym poruszać, tak jakbym była sparaliżowana... Słyszałam czyjąś rozmowę... Zaczęłam się w nią wsłuchiwać.- Justin, no proszę Cie. Pomóż mi w tym przygotowywaniu pokoju dla dziecka. - słyszałam słowa jakieś dziewczyny. Czy to właśnie jest ta dziewczyna, ta cała Jazzy?
- No niech już będzie. Ale Jazzy pamiętaj, że musimy wszystko dokładnie wyjaśnić Lolly. - w głośnie Justin'a można było usłyszeć smutek?
- Dobrze, ale póki co ja już idę. Daj znak jak Lolly się obudzi.
- Okey. Pa
- Pa - poczułam jak Justin obejmuje moją dłoń. Czułam to ciepło, a także pocałunek złożony ma mej dłoni.
- Lolly... Skarbie proszę Cię daj mi jakiś znak, że żyjesz... - chciałam, ale to było strasznie trudne. - Poruszaj chociaż palcem. - myślisz, że tego nie próbowała?! Zresztą... Teraz skarbie, a kto tu będzie ojcem... Usłyszałam westchnięcie Justin'a.
- Dzień dobry. - słyszałam jakiś męski głos.
- Czy dobry to bym nie powiedział doktorze... - odezwał się Justin.
- Panna Lolly dała jakiś znak? - spytał doktor.
- Niestety nie...
- Musi być Pan dobrej myśli... - słyszałam jak drzwi się zamykają, zapewne lekarz wyszedł. Chciałam ruszyć chociaż jednym palcem, ale nie wychodziło mi...
Po długim czasie próbowania poruszyć czymkolwiek ruszyłam małym palcem.
- Lolly?! Ty żyjesz! - słyszałam w głosie Justina radość, a po chwili wołanie lekarza. - Ona żyje! - słychać było głosy dochodzące zza drzwi. Zaśmiałam się w myślach. Po chwili poczułam światło w oczach. Mrugałam powiekami, widząc jakąś sylwetkę za mgłom.
- Witaj kochanie... - słyszałam Justin'a.
- Witamy wśród żywych. - mówił lekarz, chyba lekarz. Nie byłam co do tego pewna, bo widziałam za mgłą. Zaczęłam powoli wszystko widzieć. Czułam ból głowy i nogi. Spojrzałam na moją nogę, była w gipsie.
- Czemu mam nogę...?
- Miała pani wypadek. - przerwał mi lekarz. - Ma pani nie wielkie obrażenia jak na takie zderzenie. Miała pani dużo szczęścia. - uśmiechnął się do mnie młody lekarz, co Justina zdenerwowało. Widziałam to po Nim. - Musi pani teraz zostać na obserwacji. Zrobimy badania czy na pewno wszystko w porządku. Przepraszam, ale teraz muszę iść, życzę zdrowia. - doktor ponownie się uśmiechnął i wyszedł. Justin podszedł do łóżka i usiadł na krześle, które stało obok. Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Lolly... - złapał mnie za rękę - to nie tak... - wyszeptał.
- A jak?! - podniosłam głos i spojrzałam na niego - zaczęło nam się układać, a okazuje się, że będziesz ojcem. No po prostu super, pięknie... - po moim policzku spłynęła łza, szybko ją otarłam. Chciał mi je sam otrzeć, ale odepchnęłam jego rękę - Daj mi spokój... Wyjdź.
- Lol, proszę. - patrzył na mnie cały czas.
- Wyjdź!! - krzyknęłam, niemal, że wrzasnęłam, kiedy weszła pielęgniarka.
- Co to za krzyki? Proszę opuścić salę. - spojrzała na Justina.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, proszę wyjść. - Justin chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i musną mój policzek, po czym wyszedł. - No to tak, jestem Sara i wraz z doktorem się Tobą opiekować przez ten czas. - posłała mi uśmiech, odwzajemniłam go.
- A długo będę jeszcze tu leżeć?
- To zależy od wyników badań, które za chwilkę będziemy przeprowadzać. - kiedy wymówiła te słowa wszedł lekarz.
- Gotowa? - uśmiechnął się.
- Gotowa...
- Nie, Austin uspokój się... Nie musisz przyjeżdżać. - Jaki mój brat potrafi być upierdliwy. Nie chciałam, żeby teraz wszystko rzucał i już wracał.
- Lolly, a jak to się stało?
- No biegłam w deszcz ze sklepu i samochód mnie potrącił... - musiałam mu skłamać, bo inaczej tym bardziej chciał by wracać.
- No okej, niech Ci będzie, ale i tak wracamy wcześniej niż planowaliśmy.
- Dobrze, Austin muszę kończyć. Pa, kocham Cię. - rozłączyłam się. Leżałam na łóżku szpitalnym i zastanawiało mnie czemu Justin zachowuje się tak jakby nic się nie stało.
Po chwili zza drzwi ukazał się Justin, który wszedł na sale z jakąś blondynką. To pewnie była ta cala Jazzy. Westchnęłam zła.
- Wyjdź mi stąd! - Krzyknęłam.
- Lolly, daj to wytłumaczyć.- Powiedział błagalnie Justin.
- Wypad! Idź pieprzyć się z tą całą Jazzy! - krzyczałam wściekła.
- Jestem jego siostra!- Krzyknęła Jazzy. Spojrzałam na nią, a potem na Justin'a...
____________________________________________________________
Cześć. ♥
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. : | Rozdział krótki i do dupy. ;c
Wiem, rozdział miał być dawno, ale zawsze co siadałam do rozdziału napisałam ze 2 zdania i traciłam wenę ;x albo nie miałam kiedy, a to szkoła, egzaminy, sprawy rodzinne i prywatne życie. Za pewne przez to straciłam czytelników... ;x Ale postaram się teraz odnowić bloga, częściej pisać rozdziały i zyskać nowych czytelników i mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję, że jesteście ze mną. ♥
CZYTAM=KOMENTUJĘ
`~ Shawty