środa, 28 maja 2014

Rozdział 10

`~ Oczami Lolly~`
- Justin otwórz drzwi! - krzyknęłam z kuchni, kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka. - Justin! - krzyknęłam ponownie, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Wytarłam ręce i sama podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam Austina z Ever. Rzuciłam się w ramiona brata.
- Cześć mała. - otarł swój nos o mój.
- Co tak długo? - przytuliłam Ever.
- Małe komplikacje, ale już jest dobrze. A Ty jak się czujesz? Jak noga? - patrzył się na mnie z troską.
- Dobrze, nic nie jest. - uśmiechnęłam się, nie chciałam, żeby brat się martwił o mnie. Minęły ponad dwa tygodnie i noga już się zrosła, a ja tylko lekko kulałam. Nawet nie było śladu na mojej głowie, gdzie miałam szycie. Kiedy weszli do środka,  ja weszłam ponownie do kuchni. Tam zobaczyłam Justin'a, który wyjmuje z lodówki butelkę wody mineralnej. 
- Hej piękna. - powiedział, kiedy zobaczył mnie, na co ja wywróciłam oczami. Podeszłam do stołu i kończyłam robić ciasto, nie zwracając uwagi no to, że Bieber jest w kuchni. Poczułam, że ktoś się o mnie otarł i objął od tyłu w tali. Tym ktosiem był oczywiście Justin.
- Zostaw mnie. - odsunęłam się od niego.  
- Lolly musisz się cały czas na mnie gniewać? - nie odpowiedziałam, tylko włożyłam ciasto do piekarnika. Justin podszedł do mnie i chwycił za rękę. - odpowiedz - zacisnął zęby.
- Może. - odparłam obojętnie. Czy on uważa, że nic się nie stało? To, że Jazzy jest jego siostrą to nie zmienia faktu, że wszytko jest okej. 
- Lolly pomóc Ci mo-może? - zapytała Ever, która weszła do kuchni. - To może ja wam nie będę przeszkadzać - mówiła wycofując się.
- Nie, nie przeszkadzasz. Justin właśnie szedł do Austin'a, prawda? - spojrzałam na niego, podnosząc brwi. 
- Mhmm... Później porozmawiamy. - wyszeptał mi do ucha i wyszedł. 
- Coś się między wam zmieniło prawda? - podeszła do mnie. 
- Tak jakby. Przejdziemy się? - spojrzałam na nią.
- Jasne. - posłała mi ciepły uśmiech. 
- To chodźmy. - zanim wyszłyśmy powiedziałam Austinowi, że jak nie wrócę za godzinę to ma wyłączyć ciasto. 
     Przechodząc obok parku ujrzałam jakąś parę siedząca na ławce. Byli tacy szczęśliwi... Zrobiło mi się trochę smutno i przyspieszyłam krok.
- Lolly... - Ever złapała mnie za rękę. - Co się stało?- spojrzałam na nią.
- Wszystko - wyszeptałam pod nosem. 
    Opowiedziałam Ever wszystko. Zaczynając od seksu, który był dla mnie wyjątkowy, a kończąc na tym, że niby jego siostra jest w ciąży... Uważałam, że powinna to wiedzieć, bo musiałam komuś to powiedzieć. I tak za długo trzymałam to w sobie... Chodziłyśmy niedaleko parku przez jakiś czas.
- Ever, dziękuję. - przytuliłam ją. - Mogę zostać sama? Leć do Austina. 
- Jesteś pewna? - spojrzała mi w oczy.
- Tak. Chcę pobyć sama. 
- No dobrze. 
     Kiedy odeszła szłam dalej, w kierunku centrum miasta. Po drodze kupiłam sobie lody. Jedną gałka o smaku pomarańczy, a drugą - wanilii. Słodycze prawie zawsze poprawiają mi humor. I tak było dziś. Na mojej twarzy pojawiał się lekki uśmiech, taki szczery. Kiedy byłam już w centrum, weszłam do mojego ulubionego sklepu z odzieżą. Chodziłam oglądając ubrania. Było ich wiele. Spodobała mi się jedna sukienka. Krótka, obcisła, czarna z koronką i odkrytymi plecami. Od razu wzięłam swój rozmiar i poszłam do przymierzalni. Kiedy obejrzałam się w lustrze trochę byłam na siebie zła, że się zaniedbałam. Wyglądałam jak jakaś dziewczyna z depresją. Rozpuściłam włosy... Przymierzyłam sukienkę i podobała mi się jeszcze bardziej. Przebrałam się w swoje ubrania. Podeszłam do kasy.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do sprzedawczyni, która obsługiwała mnie już wiele razy. - Czy mogłaby Pani zapisać tą sukienkę na mój rachunek? - niestety, ale nie miałam przy sobie takiej kwoty, ponieważ nie sądziłam, że wpadnę tu. 
- Dzień dobry. Oczywiście. - odesłała mi uśmiech. 
- Dziękuję. - młoda blondynka zaczęła pakować sukienkę i zapisała na mój rachunek kwotę stu dwudziestu złotych. - Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do zobaczenia. - wzięłam torbę i wyszłam ze sklepu. Nie miałam ochoty chodzić po innych sklepach, więc zadzwoniłam po Austina czy mógłby po mnie przyjechać. Brat powiedział, że nie jest pewien czy się wyrobi, bo musi załatwić sprawy związane z przyjazdem. No dobra przejdę się, świeże powietrze dobrze mi zrobi. 
     Szłam spacerem, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy z każdym krokiem większy. Nagle zobaczyłam jadące czarne BMW, które zwalniało zbliżając się do mnie. Czarne BMW... Cholera! Przecież to samochód Justin'a... Zatrzymało się przy mnie. Nagle odsunęła się się szyba. Ujrzałam Justin'a. 
- Wsiadaj. - przechylił się, aby otworzyć drzwi pasażera.
- Dzięki, przejdę się. - spojrzałam mu w oczy, ożeż te oczy. Rozpływam się... Stop. Koniec. 
- Wsiadaj. - wydał rozkaz. - Mieliśmy porozmawiać. - wywróciłam oczami. 
- Ty może miałeś, ja nie. - powiedziałam oschle. Na te słowa wysiadł z samochodu i podszedł do mnie. Zbliżył się do mnie, że czułam jak oddycha. Czułam jego zapach, zapach świeżo wypranych ubrań oraz żelu pod prysznic. 
- Czemu Ty taka jesteś? - patrzył mi w oczy i czuje jego obecność na sobie.
- Jaka? 
- Taka zadziorna. - mruczał mi w twarz. Wzruszyłam ramionami. - Ale lubię to. Bardzo. - posłał mi chytry uśmiech. Rękę pokierował ku mojej tali i zaczął zbliżać swoje usta do moich. Kuźwa... On chce mnie pocałować. Po chwili poczułam jak składa lekki pocałunek. Po czym pocałunek stał się namiętny, a ja nie opierałam się. 





Hej ♥ 

Chciałam Was strasznie przeprosić za dłuugie opóźnienie z rozdziałem. Chodzi tu o to, że nie mam zbytnio czasu... ;x A to szkoła, a to były egzaminy to trucie dupy w szkole. Potem znowu w szkole trucie do tej pory, bo to ostatni rok i oceny trzeba ogarnąć. Albo jeszcze dokumenty do szkoły i badania. Na prawdę przepraszam... Ten rozdział pisałam ok. 5 razy i ta wersja chyba jest najlepsza, chociaż wiem, że krótka. Jeszcze raz przepraszam  <3
I jakbyście mogli to podajcie swoje ask'i, twitter'y, gg czy cokolwiek, bo nie wiem kogo powiadamiać o rozdziałach.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 9 cz.II + ważna notatka pod rozdziałem!

~`Oczami Lolly`~

    Ciemność. Nic więcej. Czy ja umarła...? Nie, słyszę jakieś głosy. Ech... Szkoda.... Moje oczy nie chciały się otworzyć... Nie mogłam niczym poruszać, tak jakbym była sparaliżowana... Słyszałam czyjąś rozmowę... Zaczęłam się w nią wsłuchiwać.
- Justin, no proszę Cie. Pomóż mi w tym przygotowywaniu pokoju dla dziecka. - słyszałam słowa jakieś dziewczyny. Czy to właśnie jest ta dziewczyna, ta cała Jazzy?
- No niech już będzie. Ale Jazzy pamiętaj, że musimy wszystko dokładnie wyjaśnić Lolly. - w głośnie Justin'a można było usłyszeć smutek?
- Dobrze, ale póki co ja już idę. Daj znak jak Lolly się obudzi.
- Okey. Pa
- Pa - poczułam jak Justin obejmuje moją dłoń. Czułam to ciepło, a także pocałunek złożony ma mej dłoni.
- Lolly... Skarbie proszę Cię daj mi jakiś znak, że żyjesz... - chciałam, ale to było strasznie trudne. - Poruszaj chociaż palcem. - myślisz, że tego nie próbowała?! Zresztą... Teraz skarbie, a kto tu będzie ojcem... Usłyszałam westchnięcie Justin'a.
- Dzień dobry. - słyszałam jakiś męski głos.
- Czy dobry to bym nie powiedział doktorze... - odezwał się Justin.
- Panna Lolly dała jakiś znak? - spytał doktor.
- Niestety nie...
- Musi być Pan dobrej myśli... - słyszałam jak drzwi się zamykają, zapewne lekarz wyszedł. Chciałam ruszyć chociaż jednym palcem, ale nie wychodziło mi...
    Po długim czasie próbowania poruszyć czymkolwiek ruszyłam małym palcem.
- Lolly?! Ty żyjesz! - słyszałam w głosie Justina radość, a po chwili wołanie lekarza. - Ona żyje! - słychać było głosy dochodzące zza drzwi. Zaśmiałam się w myślach. Po chwili poczułam światło w oczach. Mrugałam powiekami, widząc jakąś sylwetkę za mgłom.
- Witaj kochanie... - słyszałam Justin'a.
- Witamy wśród żywych. - mówił lekarz, chyba lekarz. Nie byłam co do tego pewna, bo widziałam za mgłą. Zaczęłam powoli wszystko widzieć. Czułam ból głowy i nogi. Spojrzałam na moją nogę, była w gipsie.
- Czemu mam nogę...?
- Miała pani wypadek. - przerwał mi lekarz. - Ma pani nie wielkie obrażenia jak na takie zderzenie. Miała pani dużo szczęścia. - uśmiechnął się do mnie młody lekarz, co Justina zdenerwowało. Widziałam to po Nim. - Musi pani teraz zostać na obserwacji. Zrobimy badania czy na pewno wszystko w porządku. Przepraszam, ale teraz muszę iść, życzę zdrowia. - doktor ponownie się uśmiechnął i wyszedł. Justin podszedł do łóżka i usiadł na krześle, które stało obok. Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Lolly... - złapał mnie za rękę - to nie tak... - wyszeptał.
- A jak?! - podniosłam głos i spojrzałam na niego - zaczęło nam się układać, a okazuje się, że będziesz ojcem. No po prostu super, pięknie... - po moim policzku spłynęła łza, szybko ją otarłam. Chciał mi je sam otrzeć, ale odepchnęłam jego rękę - Daj mi spokój... Wyjdź.
- Lol, proszę. - patrzył na mnie cały czas.
- Wyjdź!! - krzyknęłam, niemal, że wrzasnęłam, kiedy weszła pielęgniarka.
- Co to za krzyki? Proszę opuścić salę. - spojrzała na Justina.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, proszę wyjść. - Justin chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i musną mój policzek, po czym wyszedł. - No to tak, jestem Sara i wraz z doktorem się Tobą opiekować przez ten czas. - posłała mi uśmiech, odwzajemniłam go.
- A długo będę jeszcze tu leżeć?
- To zależy od wyników badań, które za chwilkę będziemy przeprowadzać. - kiedy wymówiła te słowa wszedł lekarz.
- Gotowa? - uśmiechnął się.
- Gotowa...

        - Nie, Austin uspokój się... Nie musisz przyjeżdżać. - Jaki mój brat potrafi być upierdliwy. Nie chciałam, żeby teraz wszystko rzucał i już wracał.
- Lolly, a jak to się stało?
- No biegłam w deszcz ze sklepu i samochód mnie potrącił... - musiałam mu skłamać, bo inaczej tym bardziej chciał by wracać.
- No okej, niech Ci będzie, ale i tak wracamy wcześniej niż planowaliśmy.
- Dobrze, Austin muszę kończyć. Pa, kocham Cię. - rozłączyłam się. Leżałam na łóżku szpitalnym i zastanawiało mnie czemu Justin zachowuje się tak jakby nic się nie stało.
Po chwili zza drzwi ukazał się Justin, który wszedł na sale z jakąś blondynką. To pewnie była ta cala Jazzy. Westchnęłam zła.
- Wyjdź mi stąd! - Krzyknęłam.
- Lolly, daj to wytłumaczyć.- Powiedział błagalnie Justin.
- Wypad! Idź pieprzyć się z tą całą Jazzy! - krzyczałam wściekła.
- Jestem jego siostra!- Krzyknęła Jazzy. Spojrzałam na nią, a  potem na Justin'a...


____________________________________________________________
Cześć. ♥
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. : | Rozdział krótki i do dupy. ;c 
Wiem, rozdział miał być dawno, ale zawsze co siadałam do rozdziału napisałam ze 2 zdania i traciłam wenę ;x  albo nie miałam kiedy, a to szkoła, egzaminy, sprawy rodzinne i prywatne życie. Za pewne przez to straciłam czytelników... ;x Ale postaram się teraz odnowić bloga, częściej pisać rozdziały i zyskać nowych czytelników i mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję, że jesteście ze mną. ♥
CZYTAM=KOMENTUJĘ 
`~ Shawty